sobota, 3 stycznia 2015

"Od dzisiaj jestem Pani Ramos"

   To już dziś. Po wielu wzlotach i upadkach, chwilach lepszych i gorszych pobieramy się z Sergio. Czy to nie wspaniałe? Pomimo naszych kłótni i kilkukrotnych rozstań, czułam, że to ten jedyny. Wiedziałam, że to z nim chcę spędzić resztę mojego życia, że to z nim chce w przyszłości wychować nasze dziecko. Przygotowania do ślubu były długie i pracochłonne, ale opłaciło się. Całość odbędzie się w naszym nowym domu. Postanowiliśmy zacząć całkowicie od nowa, pozbyliśmy się wszystkiego co przypominało nam o naszej nieciekawej przeszłości. Zostały tylko pozytywne wspomnienia. Także kupiliśmy dom, zdecydowanie większy niż poprzedni. Naszymi sąsiadami są między innymi Xabi, Iker i Cristiano, z którym ostatnio wszystko wyjaśniliśmy i jest już między nami w porządku. Właściwie wszystko jest cudowne i na swoim miejscu. Chciałam samodzielnie przygotować całą uroczystości, jednak kiedy mój ukochany poinformował mnie, że planuje zaprosić około 300 osób lekko mnie zatkało i stwierdziliśmy, że oddamy się w ręce profesjonalisty. Ostatecznie jednak zamknęliśmy listę gości na 150. Jedyne czym sama się zajęłam, z drobną pomocą Sary, to wybór sukni ślubnej. Bardzo mi zależało, żeby było to coś pięknego, jednocześnie nie za bardzo wystawnego. Chciałam, żeby to oddawało mnie i udało się. Ślub odbędzie się w madryckiej katedrze. Zaprosiliśmy naszych rodziców, to znaczy ja tylko ojca. Nie wiem czy ktokolwiek z nich się pojawi. Co prawda nie mam już nic do zarzucenia "teściowej", wszystko zostało wyjaśnione, ale nie wiem czy będzie miała ochotę przyglądać się naszemu szczęściu.
-Czy wy możecie w końcu...- zaczął Sergio wchodząc do pokoju, ale Sara szybko zareagowała.
-Nie wchodź!- krzyknęła i zagrodziła mu przejście -Nie wiesz, że nie można podglądać?-
-Ale wy siedzicie już tu tak długo, a zaraz musimy być na miejscu- zaczął narzekać mój przyszły mąż. Ma jednak racje, jest już za piętnaście dwunasta, a o wpół do pierwszej zaczyna się ceremonia.
-Już kończymy!- krzyknęłam, a Sara zatrzasnęła drzwi.
   Już za chwilę wejdę do kościoła. Tradycja mówi, że to ojciec Panny Młodej powinien wprowadzić ją do kościoła. Niestety, ani mój tata ani mama Sergio nie przyjechali. Jest tylko mój przyszły teść. Przykro mi, że nawet w tak ważnym dla nas dniu, nie mogli przyjechać. Zresztą nie ma co się rozczulać, Iker przejmie rolę ojca i to on mnie wprowadzi.
-Nigdy bym nie pomyślał, że staniesz na ślubnym kobiercu z Sergio. Już bardziej realne wydawało mi się to, że poślubisz Cristiano-
-Ja i on?!- zaśmiałam się -Masz bujną wyobraźnie braciszku- powiedziałam i poklepałam go z troską po ramieniu.
-Po tym wszystkim co razem przeszliście wydawało mi się, że to koniec. A tu proszę, daliście radę, a za chwilę będziecie małżeństwem. Nie boisz się?-
-Oczywiście, że się boję, ale wiem, że to ten jedyny. Z kim mogę być bardziej szczęśliwa niż z nim? Myślisz, że znajdę drugiego wariata, który byłby skłonny mnie poślubić?- w końcu uśmiech pojawił się na twarzy Ikera.
-No racja, kto by z Tobą wytrzymał?- uśmiechnęliśmy się -Gotowa?- kiwnęłam głową i ruszyliśmy do kościoła.
   Jeszcze nigdy tak się nie stresowałam. Stojąc poza katedrą byłam jeszcze całkiem spokojna, ale kiedy już weszłam i zobaczyłam ten tłum gapiów, nogi zrobiły się jak z waty. Czułam, że wszyscy się na mnie patrzą i czekają aż się potknę o własne nogi. Dzięki Bogu, że szłam z Ikerem, przynajmniej czułam się stabilniej. Mocno chwyciłam go pod rękę i szliśmy jak gdyby nigdy nic. Przy ołtarzu już czekał najprzystojniejszy mężczyzna na świecie. Widziałam po nim, że się denerwuje. W końcu do niego dotarłam, stanęliśmy naprzeciwko siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Czułam jak cały strach odchodzi. Liczył się już tylko on. Iker usiadł na miejscu świadka. Razem z siostrą Sergio pełnili tę jakże ważną funkcję. Głęboki wdech i zaczynamy...
   Od teraz jestem już pani Ramos, nie myślałam, że ten dzień nadejdzie. Pod kościołem czekał już tłum gości, a wśród nich
-Tato!- krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę -Co ty tu robisz? Myślałam, że nie przyjedziesz-
-Jak mógłbym nie towarzyszyć córce podczas najważniejszego dnia w jej życiu?- przytuliłam go tak mocno jak nigdy. Nie mieliśmy jakiegoś wspaniałego kontaktu, ale to jednak mój ojciec. Cieszę się, że jednak przyjechał. Wiem też, że nie przepada za Sergio i nie jest dumny że to za niego wyszłam.
-Mama?- usłyszałam za sobą głos mojego ukochanego.
-Chciałam wam żyć wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Tobie również Julio- spojrzeliśmy na siebie z Sergio i nie za bardzo wiedzieliśmy co zrobić, na szczęście uratował nas fotograf, który jak najszybciej chciał zrobić wspólne zdjęcie.
   Wesele przebiegło w całości tak, jak zaplanowaliśmy. Standardowo Pepe i Fabio musieli się napić i zaczęli robić różne, dziwne rzeczy, których jutro będą żałować (mamy wiele filmów i zdjęć, więc wszystko zostało uwiecznione). Jest godzina piąta rano, a my dopiero wracamy do domu. Jestem padnięta, bolą mnie nogi od szpilek, a przez gorset od sukienki nie jestem w stanie oddychać.
-Sergio, kochanie otwórz już te drzwi. Padam na twarz-
-Kocie, a co z nocą poślubną?- puścił mi oczko i w końcu otworzył drzwi.
-A nie możemy tego jakoś przełożyć na inny termin?- spytałam rzucając torebkę na kanapę.
-Nie ma takiej możliwości!- krzyknął oburzony, przerzuci mnie przez ramie i zaniósł do sypialni.
   Wstałam o szesnastej, a miałam wrażenie że nie spałam w ogóle. Bolało mnie wszystko, zaczynając od głowy, a kończąc na stopach. Sergio już nie było w łóżku. Nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy. Narzuciłam na siebie pierwszą lepszą koszulkę i zeszłam na dół. Wypije chyba z 10 litrów wody.
-Dzień dobry żono kochana!- krzyknął uradowany Hiszpan i dał mi buziaka w policzek -Zaraz będzie obiad, więc myj łapki i zapraszam-
-A co ty w takim dobrym nastroju?- nalałam sobie wody i usiadłam na blacie.
-Bo pić to trzeba umieć kochanie- uśmiechnął się. Kopnęłam go w tyłek i pokazałam środkowy palec -Ty się lepiej chwal tym, co masz na serdecznym palcu, a nie- spojrzałam na prawą dłoń. Na palcu miałam zarówno obrączkę, jak i pierścionek zaręczynowy -Pamiętaj, że teraz należysz już tylko do mnie- chwyciłam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Po chwili namiętnych pocałunków, wziął mnie na ręce i znów trafiliśmy do sypialni,
*
-Wszystkiego najlepszego David!- krzyknął Cristiano i pomógł chrześniakowi zdmuchnąć świeczki.
-Trudno uwierzyć, że ma już dwa lata- zachwycała się Sara -Jeszcze nie dawno chodziłaś z brzuchem- 
-Na szczęście już wróciła do formy- wtrącił Sergio za co lekko oberwał ode mnie w kark -No co? W ciąży oczywiście byłaś piękna, ale wole twój brzuch kiedy nic w nic nie ma i jest taki płaski i...-
-Skończ już kocie, bo gadasz od rzeczy- uspokoiłam lekko wstawionego obrońce. Dużo się zmieniło. Aktualnie mam 25 lat, skończyłam studia, pracuje jako biotechnolog w Madrycie, w jednym z największych laboratoriów na świecie, Sergio dalej gra w Realu, a Iker zakończył karierę. W końcu to już prawie dziadek. Dwa lata temu na świat przyszedł na świat David, nasz syn. Pomimo, że dopiero nauczył się chodzić, Sergio już wychowuje go na mistrza świata, w piłce nożnej oczywiście. Wszystko jest idealne, pogodziliśmy się z całą rodziną, nie ma już żadnych podziałów. Po prostu doskonałe życie. Oby to wszystko trwało jak najdłużej...
  
*
   W końcu napisałam! Bardzo długo czekaliście, za co bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś w ogóle czekał :) Jest to ostatni rozdział i chciałam wam podziękować za wszystkie miłe słowa w komentarzach, za to że czytaliście moje wypociny, które nie były zawsze dobre. Z perspektywy czasu dostrzegam dużo wad i błędów, ale w przyszłości się poprawię. Właśnie - w przyszłości, ponieważ MOŻE  zacznę coś nowego. Nic nie obiecuję, ale się postaram. Wszystko będzie na moim tumblerze na którego zapraszam KLIK. Dziękuję i do zobaczenia :)