niedziela, 24 lutego 2013

"Jestem Kate, a Ty?"

   Kiedy się obudziłam, Sergio już nie było (jak zresztą reszty Królewskich). Pierwszy raz nie żałuję, że spędziłam z nim noc. Było inaczej niż zawsze. Zresztą teraz to nieważne, bo muszę się szybko wyszykować. Inaczej spóźnię się na samolot. Szybki prysznic, śniadanie i na lotnisko, taki wstępnie był mój plan... Nic z niego nie wyszło. Najpierw długa kąpiel plus umycie włosów, więc zajęło mi to jeszcze więcej czasu. Później okazało się, że nie wiem gdzie jest mój paszport. Po 20 minutach szukania, w końcu się znalazł, ale to nie był koniec. Zapodziałam gdzieś bilety lotnicze. Przeszukałam cały pokój i nigdzie ich nie było. W końcu załamana poszłam do Ikera.
-Zgubiłam bilety- powiedziałam. Boję się jego reakcji.
-Jula, jak mogłaś je zgubić?-odparł wkurzony i zaczął nerwowo podnosić wszystkie gazety, leżące na stoliku. Przyłączyłam się do niego i zaczęliśmy przeszukiwać cały salon, kuchnię, jadalnię.
-Czego szukacie?- spytała Sara, zakładając kolczyka.
-Biletów, bo ta - wskazał na mnie, a ja puściłam buraka - Oferma zgubiła bilety- Sara zaczęła się śmiać i zaczęła przeszukiwać torebkę. Popatrzyliśmy na siebie z Ikerem, nie rozumiejąc o co chodzi. Po chwili z torby wyłoniły się bilety.
-Wzięłam je, bo wiedziałam, że na pewno albo Ty, albo Jula je zgubicie- odetchnęłam z ulgą.
-Wiesz, że Cię kocham- powiedział Iker i pocałował narzeczoną -Dobra, Jula szykuj się bo mamy coraz mniej czasu- zerknęłam na zegarek. Mam nieco ponad cztery godziny do odlotu. Szybko pobiegłam do swojego pokoju, potykając się o dywan co wywołało śmiech na twarzy zakochanych. Sprawdziłam, czy aby na pewno coś potrzebnego nie zostało w łazience lub garderobie. W końcu jestem gotowa. Pożegnałam się z Marcelo, wzięłam walizkę i wyszłam z pokoju.
-Jedziemy?- spytał Iker. Kiwnęłam głową, a Sara zaczęła ubierać Gerarda.
   Moje szczęście jest niesamowite. Trafiliśmy na największe korki, jakie kiedykolwiek widziałam w Madrycie. Jak nic spóźnię się na samolot, po prostu się nie wyrobimy. Zaczyna boleć mnie głowa, a do tego Gerard zaczął płakać. Zaraz nie wytrzymam.
   Nareszcie siedzę w samolocie. Ledwo zdążyła, pomimo tego że odprawa odbyła się bardzo szybko. Wszystko przez Ikera, któremu zebrało się na czułości. Po trwającym 10 minut rytuale żegnania, mogłam iść do samolotu. Przede mną prawie trzy godziny lotu. Od razu po starcie nałożyłam słuchawki i starałam się o niczym nie myśleć.
*
   Odebrałam bagaże i poszłam w kierunku najbliższej stacji metra. Wiem jaką linią mam jechać, więc póki co nie ma problemu. Po dosłownie 20 minutach byłam już na miejscu. Postanowiłam wspólnie z Ikerem, że zamieszkam w internacie. Po pierwsze poznam nowych ludzi, bo na razie nie znam nikogo z Londynu. Po drugie nie chcę mieszkać sama, jestem zbyt strachliwa. Czasami po obejrzeniu horroru nie śpię przez tydzień. 
-Dzień dobry, chciałam się zameldować- powiedziałam do kobiety w... Recepcji? Nie wiem jak to nazwać. 
-Imię i nazwisko- ton tej kobiety mnie dobił. Taka typowa lekko starszawa 'urzędniczka', która chce wszystkim uprzykrzać życie. 
-Jula Casillas- kobieta pogrzebała w notesie, po czym podała mi klucze.
-134, trzecie piętro na lewo- 
-Dziękuję- odparłam i ruszyłam w kierunku schodów. Po wniesieniu walizki na pierwsze piętro, nie dawałam już rady. Wzięłam zdecydowanie za dużo rzeczy. Po morderczym wspinaniu, trafiłam w końcu do pokoju. Widzę, że moja współlokatorka już jest.
-Hej- powiedziałam, zamykając za sobą drzwi.
-O, cześć. Jestem Kate, a Ty?- powitała mnie radośnie dziewczyna. Ma średniej długości, blond włosy i jest mnie więcej mojego wzrostu.
-Jula, miło mi Cię poznać- uśmiechnęłam się. Kate wygląda na bardzo gadatliwą i taka też się okazała.
-Byłaś kiedyś w Londynie? Znasz to miasto? Ja mieszkałam w mały miasteczku niedaleko, a teraz mieszkam tu. Bliżej do szkoły. Co lubisz? To znaczy jakie masz hobby? Może pomóc Ci przy rozpakowaniu? Jak już skończysz to pokażę Ci miasto, co Ty na to?- powoli analizowałam każde pytanie.
-Spróbuję odpowiedzieć na wszystkie Twoje pytania, ale powoli- Kate tryska energią. Coś mi mówi, że będzie z nią wesoło.
-Ok, ale powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Z której części Anglii jesteś? Bo masz akcent typowy dla mieszkańców Manchesteru- 
-Ja nie jestem z Anglii- Kate zamurowało. 
-Jak to nie? Mówisz świetnie po angielsku. Jak rasowy obywatel- zaśmiałam się.
-Dzięki, to miłe. Więc ogólnie większość mojego życia mieszkałam w Polsce, a od jakiegoś czasu mieszkam w Madrycie- 
-A czemu tam?- Kate zrobiła duże oczy i z zaciekawieniem wyrysowanym na twarzy, czekała na odpowiedź. Dziewczyna jest bardzo dociekliwa.
-Po kilkunastu latach dowiedziałam się, że mam przyrodniego brata w Hiszpanii- 
-Hmm, nie rozumiem- 
-No dobra, to od początku- wzięłam oddech i zaczęłam opowiadać historię mojego życia. Zaczynając od wypadku mamy, aż do ostatniego dnia w Madrycie.
-Czyli interesujesz się piłką nożną?- spytała. Kiwnęłam głową. Kate energicznie wstała, a na twarzy znów pojawił się uśmiech -W takim razie szykuj się, to jeszcze zdążymy wejść na stadion- dziewczyna podeszła do szafy i zaczęła przeszukiwać ją w celu znalezienia bluzki, pasującej do spodni, które rzuciła na łóżko. 
-Na jaki stadion i po co?- nie nadążam za nią, ale już ją polubiłam.
-Jak to na jaki. Oczywiście na 'Emirates Stadium', bo dzisiaj jest mecz- wytłumaczyła mi wciąż nie przerwanie szperając w szafie. 
-No a bilety?- 
-Kupimy na miejscu- odwróciła się i uśmiechnęła. Otworzyłam walizkę i wyrzuciłam prawie całą jej zawartość na łóżko.
-Ta będzie pasować- podałam jej moją koszulkę. 
-Jest świetna! Dzięki- odparła uradowana i przytuliła mnie, po czym pobiegła do łazienki się przebrać. Ja chyba też muszę coś znaleźć. Zapomniałam! Miałam zadzwonić do Ikera, kiedy będę na miejscu. Wybrałam jego numer i czekałam aż odbierze.
-Już się zacząłem martwić!- wykrzyczał. Myślałam, że stracę słuch.
-Wszystko jest ok- 
-Jak współlokatorka? Jak Londyn? Jak plany na wieczór?- zaczyna mówić jak Kate. 
-Bardzo miła, nie miałam czasu zwiedzić Londynu, idziemy na mecz- odpowiedziałam prawie na jednym oddechu.
-Jaki mecz?- spytał zaciekawiony Iker.
-Arsenal z kimś tam i w sumie muszę się szykować, więc trzeba kończyć-
-No dobra, ale uważaj na siebie i zadzwoń jutro- pożegnałam się i wróciłam do przygotowań. Kate opuściła łazienkę, więc mogłam wziąć prysznic. Po trzy godzinnej podróży samolotem czuję się lekko nieświeżo. Po około godzinie, wyszłyśmy z internatu i pojechałyśmy na stadion.
   Uwielbiam atmosferę panującą przed meczem. Połowa już pijana, a druga połowa za chwilę dołączy do tej pierwszej.
-Chodź, tam kupimy bilety- Kate chwyciła mnie za rękę i pobiegłyśmy w stronę grupy ludzi, sprzedającej bilety. Mamy miejsca dosłownie nad ławką rezerwowych! Jeszcze nigdy nie byłam na meczu Arsenalu i nigdy nie poznałam żadnego z piłkarzy tej drużyny. Za to z Chelsea, dzisiejszego rywala Kanonierów, znam kilku. Poznałam ich na zgrupowaniu reprezentacji Hiszpanii. Dzisiaj na bramce Arsenalu stoi Fabiański, więc mogę lepiej przyjrzeć się Wojtkowi. Jaram się nim od kiedy gra w tym klubie. W tym momencie z ławki wstał Alex i zaczął się rozgrzewać, a po chwili dołączył do niego Wojtek. Chciałam im zrobić zdjęcie, gdy nagle spadł mi telefon.
-Ja to kuźwa mam szczęście- krzyknęłam wkurzona do Kate, która o mało nie popłakała się ze śmiechu -Dzięki, mogłabyś mi pomóc- odparłam wkurzona, ale uśmiechnięta.
-Mam pomysł- powiedziała Kate i przerzuciła mnie na drugą stronę barierki. Ona miała mnie trzymać za nogi, a ja chwycić telefon. Oczywiście pech mnie nie opuszcza... Kate puściła moje kostki, a ja gruchnęłam na ziemię. Nie obeszło się bez zwrócenia na siebie uwagi rozgrzewających się piłkarzy.
-Nic Ci nie jest?- spytał Wojtek. O matko, te jego oczka.
-Nie, jest spoko- Alex przyniósł mi mój telefon -Dzięki- uśmiechnęłam się, ale szybko zmieniłam wyraz twarzy. Mam pęknięty ekran co jest równoznaczne z tym, że mój telefon nie jest w pełni sprawny -Kurwa...- odparłam po polsku.
-Jesteś polką?- spytał zaskoczony Szczęsny.
-No tak- odparłam lekko skrępowana.
-Alex!- trener zawołał piłkarza, bo ten ma wejść na boisko.
-Wiesz, ja chyba będę wracać na trybuny- odparłam.
-Może się później spotkamy?- zaproponował z uśmiechem.
-Może-
-Wiesz, kiedy wszyscy będą opuszczać stadion, poczekaj na mnie na trybunach, ok?- kiwnęłam głową. Chciałam wrócić na moje miejsce, ale jestem za niska, żeby przeskoczyć barierkę. W tym momencie ktoś mnie podniósł. Ten "ktoś" to nie kto inny, tylko Wojtek. Dzięki niemu z łatwością przeszłam na drugą stronę.
-Dzięki- uśmiechnęłam się, a Wojtek wrócił na ławkę.
*
   Mam nadzieję, że nowi bohaterowie przypadną do gustu :)

środa, 20 lutego 2013

"No to gdzie jedziemy?"

   Jest już ranek, godzina 10. Spędziłam z Portugalczykiem całą noc i muszę przyznać, że rzeczywiście jest dobry. Nie wiem czy nawet nie lepszy od Sergio. Wieczorem napisałam do Ikera, że nie wrócę na noc, także zero kłopotów.
-Dlaczego tak właściwie do mnie przyszłaś?- spytał Cris, który właśnie się obudził. Odwrócił się twarzą do mnie i pocałował na dzień dobry.
-No właśnie...- nie za bardzo wiem jak zacząć. Siadłam na łóżku.
-Hej, co się dzieje?- spytał Ronaldo. Usiadł za mną i położył brodę na moim ramieniu.
-To co powiem ma pozostać między nami, okej?-
-Jasne-
-Możesz mi zapłacić normalną stawkę?- spytałam i wbił wzrok w dywan.
-Słucham?- chyba lekko go to zaskoczyło.
-Tyle, ile się bierze za noc- spojrzałam na niego.
-Jula, chcesz żebym Cię potraktował jak...- zawahał się - Jak zwykłą dziwkę?-
-Nazywaj to jak chcesz. Po prostu pilnie potrzebuje kasy- wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Cris podszedł do komody, na której leżał jego portfel i wyjął z niego pieniądze.
-600 euro, taka jest stawka- Portugalczyk niechętnie podał mi plik banknotów. Po zjedzeniu wspólnego śniadania, pożegnałam się z Cristiano i pojechałam do domu.
   Po czternastej przyjechał na chwilę Rico, chciał odebrać pieniądze. Kilka minut po jego wyjściu z treningu wrócił Iker. Pomogłam Sarze przygotować obiad i siedliśmy do stołu.
-Gdzie byłaś?- spytał Iker, podając mi miskę z sałatką.
-U koleżanki- w życiu bym mu nie powiedziała, że spędziłam noc u Crisa. Najpierw zabił by jego, a potem mnie. Wolę nie ryzykować.
-Może skoczymy gdzieś po obiedzie?- zaproponował.
-Poza tym byś mi doradziła w kolorze śpioszków dla malucha- dodała Sara. W sumie dawno z nimi nigdzie nie wychodziłam. Trochę mi tego brakuje, więc może czas to nadrobić?
-Możemy iść- resztę posiłku spędziliśmy w ciszy. Po obiedzie nakarmiłam Marcelo i wyszykowałam się.
   Na początek chodziliśmy w trójkę, ale po dwóch godzinach Iker nie dawał rady i się rozdzieliliśmy. My z Sarą poszłyśmy szukać ubranek dla malucha, a mój brat poszedł do sklepu sportowego. Jest zdecydowanie uzależniony od sportu. Po wielkim dylemacie 'żółte czy niebieskie śpioszki' zrobiłam się głodna.
-Przekąsiłabym coś- zaczęłam marudzić, kiedy wyszłyśmy z zakupami ze sklepu.
-Znajdźmy Ikera, a potem pójdziemy na lody?- uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy. Przeszłyśmy po kilku sklepach sportowych, oczywiście w żadnym nie było Ikera. W końcu się znalazł. Sara od razu do niego podeszła, a ja zaczęłam oglądać bluzy.
-Znowu tyle nakupowałyście?-
-Tak jakoś wyszło- odparła Sara.
-Jula! Chodź, patrz kogo spotkałem- wciąż oglądając asortyment, szłam w stronę Ikera.
-Hej- odparł radośnie Sergio. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Cześć Jula- dodał Cris. Jakie to trzeba mieć szczęście, żeby spotkać Ronaldo, który zapłacił mi za seks z nim i Sergio, który zdradza ze mną swoją dziewczyną.
-Twoja siostra trochę zgłodniała, więc chodź coś zjemy- zaproponowała Sara.
-Nie ma sprawy. Chłopaki, idziecie z nami?- napastnik i obrońca zgodnie kiwnęli głowami, a ja się całkiem załamałam. Co to za poroniony pomysł. Po co oni mają iść z nami? Opuściliśmy centrum i poszliśmy do znajdującej się niedaleko jednej z kawiarenek. Siedliśmy przy stoliku i wszyscy zaczęli przeglądać kartę. Oczywiście dziwnym trafem siadłam między Cristiano, a Sergio.
-Ty co wybrałaś?- spytał Ramos, uśmiechając się -Złotko- dodał po chwili nieco ściszonym głosem.
-Przeszła mi ochota na jedzenie, złotko- odparłam z ironicznym uśmiechem.
-Kiedy robimy jakąś imprezę?- spytał Cris.
-Jak wygramy z Barcą- odparł Iker z mega uśmiechem na twarzy -Więc wszystko w Twoich nogach- po kilku minutach kelnerka przyjęła zamówienie ( oczywiście nie obeszło się bez flirtu między kobietą, a Crisem), a po chwili przyniosła cztery puchary, wypełnione lodami po brzegi. Dostałam sms od Rico.
"Mam dla Ciebie paczkę wartą 600 euro"
"Czemu aż 600?"
"Kryzys moja droga. Przyjedź dzisiaj, najpóźniej jutro rano. 
Towar rozchodzi się jak ciepłe bułeczki"   
   Znowu potrzebuję kasy, więc pozostaje mi jedno wyjście. 
"Dzisiaj powtórka z rozrywki" wysłano do Cristiano. Po chwili odpowiedź:
"Ok, więc wracasz ze mną"
Dziwnie pisze się z osobą, która siedzie dosłownie obok Ciebie. Niestety inaczej tego nie załatwię. Po około półgodzinie zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. 
-Ja jadę z Crisem- odparłam, ubierając kurtkę.
-Dlaczego?- spytał Sergio. Akurat nie spodziewałam się, że to on zada to pytanie. 
-Mam pewien projekt ze szkoły i musi mi pomóc- starałam się brzmieć przekonywająco. 
-Tylko nie wracaj zbyt późno- dodał Iker. Dzięki Bogu on nie zadał już żadnego pytania. Aż do samochodu Portugalczyka, Ramos patrzył na mnie lekko podejrzliwym wzrokiem, ale nic już nie powiedział. 
   Od Ronaldo pojechałam prosto do Rico, a koło 1 byłam w domu.

*
KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ

   To już dziś! Sara zaczęła rodzić! Przerażony Iker nie wiedział co robić, więc musiałam się wszystkim zająć. Oczywiście na samym początku zadzwoniłam po karetkę. Przyjechali dosyć szybko. Iker pojechał razem z Sara do szpitala, a ja musiałam jechać na trening Królewskich. W końcu oni są jak rodzina. Zamówiłam taksówkę (boję się trochę prowadzić) i pojechałam na stadion. Na miejscu musiałam jeszcze chwilę na nich poczekać. 
-A co ty tu robisz?- spytał padnięty Karim. Uwielbiam kiedy kończą trening i schodzą do szatni. Są wtedy tacy bezbronni i zmęczeni, że zawsze się z nich śmieje. 
-No więc na początek po prostu szybko się przebierzcie- odparłam z bananem na twarzy. 
-Po co?- spytał Marcelo i osunął się po ścianie. 
-Mam niespodziankę, ale jak się nie pośpieszycie to nic z niej nie wyjdzie- po chwili przyszedł Pepe, który miał klucze do szatni. Ku mojemu zdziwieniu cała drużyna wyszła gotowa po 15 minutach. To szybko jak na nich. 
-No to gdzie jedziemy?- spytał Fabio.
-Tajemnica. Alvaro ja jadę z Tobą, a reszta za nami, ok?- Hiszpan kiwnął głową. 
-To dokąd jedziemy?- spytał, kiedy wyjechaliśmy na jezdnię.  
-Pamiętasz gdzie ostatnio ze mną jechałeś?- 
-Szpital?- spojrzał na mnie Morata, a ja przytaknęłam.
-Sara rodzi- w tym momencie Alvaro gwałtownie zahamował.
-Było tak od razu. Pojedziemy krótszą drogą- szybko zawrócił i przyspieszył. Z boku mijaliśmy resztę Królewskich, która nie za bardzo wiedziała o co chodzi, ale zrobili to samo co Alvaro.  
   W końcu na miejscu. Szybko wysiadłam z samochodu i poprosiłam Moratę, żeby zaprowadził resztę na porodówkę. Kiedy wbiegłam na odpowiedni oddział, od razu zauważyłam Ikera. 
-I co?-  spytałam zdyszana. 
-Nie wziąłem śpioszków... I bucików... W co on się ubierze?- nie za bardzo ogarnęłam. 
-Iker, o czym Ty mówisz?- 
-Smoczka też nie wziąłem... Jestem beznadziejnym ojcem... Jeszcze dziecko nie przyszyło na świat, a ja już je zawiodłem...- schował twarz w rękach.
-Iker weź się w garść!-
-Chce Pan być obecny przy porodzie?- spytał lekarz, który nie wiadomo skąd pojawił się na korytarzu. Iker  gwałtownie wstał i poszedł za lekarzem. Teraz to czego nienawidzę - czekanie. Po dosłownie kilkunastu minutach czekania, Iker wyszedł z sali. 
-Chłopiec!- krzyknął, a cała drużyna Królewskich, plus ja na ich czele, ruszyła na Hiszpana. Wyglądało to jak atak Pepe czy Ramosa na Messiego. Oczywiście mniej agresywnie. Tak więc powitajcie na świecie Gerarda Casillasa.
   Gerard ma "już" dwa tygodnie, więc Sara z Ikerem postanowili wyprawić mu małe party. Na razie życie z małym dzieckiem mnie przerasta. Ikera chyba też, chociaż stara się jak może. Sara natomiast w roli matki czuje się jak ryba w wodzie. Przy okazji muszę się wam pochwalić, że już nie biorę. Jest to równoznaczne z zaprzestanie sypiania z Crisem. Jestem z siebie dumna, bo nie myślałam że tak łatwo będzie mi zerwać z nałogiem. Właśnie przyjechał ostatni gość, czyli Cris. Musi mieć wejście smoka. Zgadnijcie co kupił małemu. 
-Cris on ma dopiero dwa tygodnie. Nie uważasz, że mini-skuter jest dla niego troszkę nieodpowiedni?- spytał Iker, odpakowując prezent. Dziwię się jak Portugalczyk zapakował skuter w papier prezentowy. 
-Oj czepiasz się tatuśku. Jak podrośnie to będzie idealny- 
Przy drugim toaście Iker lekko mnie zaskoczył. 
-Chciałbym wznieść toast za moją siostrę, która dostała stypendium i jutro leci na 5 miesięcy do Londynu - w tym momencie Królewscy zamarli. 
-Jak to "wyjeżdża"?- spytał zaskoczony Alvaro. 
-Później wszystko wytłumaczę, ale póki co skupmy się na Gerardzie- odparłam. Dalszy scenariusz imprezy   znacie, bo to już klasyk. Pepe i Fabio narąbani w cztery dupy, a reszta powoli zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością. Jako, że to moja ostatnia, spokojna noc w Madrycie, chcę ją spędzić z pewną osobą. Chyba domyślacie się nawet z kim.
-Chodź- szepnęłam Ramosowi do ucha. Po raz pierwszy to ja proponuję mu pójście do łóżka. Jemu się to spodobało, bo nie zadał żadnego pytania. Po prostu wstał z krzesła i poszliśmy do mojego pokoju.
-Chcę, żeby ostatnia noc w Madrycie była idealna i mam nadzieję, że spełnisz moje marzenie- odparłam. Na twarzy Sergio pojawił się uśmiech, po czym przystąpił do działania.  
*
   Mam nadzieję, że wszystko trzyma się "kupy" :D

niedziela, 17 lutego 2013

"Pierwsza kłótnia"

   Gwałtownie się obudziłam. Śniły mi się jakieś koszmary, nienawidzę takich nocy. Powoli otworzyłam oczy, żeby sprawdzić godzinę. To co ujrzałam, lekko mnie zszokowało. Koło mnie leży Sergio, wygląda cudownie kiedy śpi. Pomimo tego, że postanowiłam sobie nie zbliżać się do Ramosa, to nie żałuję że się z nim przespałam. Naprawdę było warto, ta jego Hiszpańska namiętność. Z jednej strony delikatny, ale z drugiej... Coś niesamowitego! Jest piąta rano, a ja wpatruję się w półnagiego faceta, leżącego w moim łóżku. Poszłam po szklankę wody, a kiedy wróciłam, Hiszpan siedział na łóżku oparty o poduszkę.
-Nawet zaspana wyglądasz cudownie- powiedział Sergio, a na jego twarzy pojawił się jego śliczny uśmiech. Lekko się zarumieniłam -No i do tego w mojej koszulce- spojrzałam na siebie. Rzeczywiście, mam na sobie koszulkę Ramosa i nie mam zielonego pojęcia jak to się stało.
-Ładnemu we wszystkim ładnie- odparłam i siadłam koło Hiszpana na łóżku.
-Skromności to nie odziedziczyłaś po Ikerze- pocałował mnie w czoło, po czym położył rękę na moim udzie -A co masz pod spodem?- spytał zawadiacko i zaczął ją przesuwać ku górze.
-Tak się składa, że nic- wymownie poruszył brwiami i zaczął mnie całować. Najpierw po szyi, później po dekolcie, a następnie pozbawił mnie koszulki. Zabawa zaczyna się od nowa...
   Koło 10 wszyscy zaczęli się budzić. mam tu na myśli całą drużynę Królewskich, która z wiadomych przyczyn została u nas. Pierwszy z mojego pokoju wyszedł Sergio i próbował przejść do kuchni tak, żeby nikt nie widział skąd przyszedł. Jakieś 20 minut później wyszłam ja. Już ubrana. Pomimo wspaniałej nocy z Królewskim, nie wiem czy chciałabym się z nim wiązać. Poza tym on wciąż jest z Pilar. Czyli ja po prostu jestem jego kochanką, zabawką czy jakkolwiek inaczej to nazwać. Koło 12 piłkarze zaczęli opuszczać nasz dom. Z każdym żegnałam się osobiście, ponieważ Iker i Sara pojechali gdzieś rano. Jak oni mogli tak wcześnie wstać? W sumie muszą trenować, w końcu nie długo wstawanie do dziecka będzie normą, a po zerwanej nocy trzeba rano iść do pracy, a w przypadku Ikera jechać na trening. Właśnie wyszedł Pepe.
-To zostaliśmy sami- podsumował Sergio, kiedy zamknęłam drzwi za Pepe.
-Co w związku z tym?- spytałam lekko obojętnym głosem. Nie chcę więcej robić sobie nadziei, ani dawać Hiszpanowi satysfakcji.
-Moglibyśmy jakoś pożytecznie spędzić razem czas- odparł, objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.
-Słuchaj, to nie jest dobry pomysł- zaczął mnie całować po szyi -Nie lubię tego typu sytuacji-
-Jakich?- spytał i pozbawił mnie koszulki. Pomimo tego, że wiedziałam co ma zamiar zrobić, to nie przerywałam mu. Zdecydowanie nie jestem asertywna.
-Właśnie takich, że najpierw się zabawisz, a potem zapomnisz- przerwał dalsze rozbieranie mnie i spojrzał mi w oczy.
-A co jeśli chciałbym z Tobą być?- wciąż wpatrywał się w moje oczy.
-Sam wiesz, że to nie możliwe- wbiłam wzrok w podłogę.
-Niby dlaczego? Skąd wiesz, że nie chciałbym związać się z Tobą na poważnie?- spytał poważnie, a ja lekko się zaśmiałam.
-Sergio, chyba siebie nie słyszysz. Zauważ, że masz aktualnie dziewczynę, która twierdzi, że was związek jest poważny. Podobno jej mówisz, że ją kochasz. I nagle co? Spędzasz ze mną noc. Nie oszukujmy się, wierność to nie jest Twoja mocna strona- przerwałam na chwilę i znów skupiłam wzrok na jego brązowych oczach -Raz zostałam zdradzona i wiem jak to boli. Nie chcę przeżywać tego po raz drugi, okej?-
-Dlaczego z góry zakładasz, że Cię zdradzę? Może, właśnie dla takiej osoby jak Ty, się zmienię?- naszą dyskusję przerwał telefon Sergio. Spojrzał na ekran, a po chwili na mnie.
-Nie krepuj się, w końcu to Twoja dziewczyna. Pewnie się martwi- poszłam zrobić sobie kawę.
-Dobra, ale nie wrzeszcz na mnie, okej? Ja pierdole, jestem wystarczająco dorosły, żeby nie wracać na noc-
-Pierwsza kłótnia- burknęłam pod nosem. Wyciągnęłam filiżankę z ekspresu i obserwowałam rozwój wydarzeń.
-Ale po co się wkurzasz? To nie ja zacząłem- wzięłam łyka kawy, lekko przy tym siorbając -Możesz później przyjechać. No ja też- dobra, wymiękam.
-Idę wziąć kąpiel- powiedziałam do Hiszpana tak głośno, że usłyszała to Pilar.
-Jaki głos? O czym ty mówisz? Jestem sam, u kumpla- Sergio spiorunował mnie wzrokiem, a ja dumna poszłam do łazienki. Nalałam gorącej wody, wlałam płyn do kąpieli i mogłam się odprężyć. Uwielbiam, kiedy w wannie otaczają mnie bąbelki.
-Jula, będę się zbierał- powiedział Sergio i wszedł do łazienki.
-Może byś zapukał?-
-Przecież widziałem Cię nagą- ten jego system myślenia.
-Nie upoważnia Cię to, do wchodzenia bez pukania, rozumiesz?- podszedł bliżej.
-Oj, nie denerwuj się- odparł i cmokną mnie w policzek -Kiedy się widzimy?- spytał, wychodząc.
-Zobaczy się- Hiszpan się uśmiechnął i wyszedł. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, co oznacza, że jestem sama. Teraz pełny relaks. Ktoś chodzi po domu.
-Jezu, nie zamknęłam drzwi- szybko owinęłam się w ręcznik, chwyciłam szpilki (buty :)) i powoli poszłam do salonu. Ktoś się wyłania zza ściany. Podniosłam but i już miałam uderzyć.
-Nie!- krzyknął Cristiano. Oparłam się o ścianę i z trudem zaczęłam łapać oddech -Chciałaś mnie zabić?-
-Co ty tu robisz?-
-Zapomniałem telefonu-
-To czemu nie zadzwoniłeś?- Cris dziwnie się na mnie spojrzał i dopiero po chwili zrozumiałam, co powiedziałam.
-Wiesz co, ja będę leciał, bo chyba przerwałem Ci kąpiel- odparł z uśmiechem Cris i zmierzył mnie od stóp do głów.
-No co się patrzysz?-
-Jakbyś kiedyś potrzebowała... Rozrywki to dzwoń- znowu wyszczerzył ząbki. Następnie odprowadziłam go do drzwi i zamknęłam je za nim , tym razem na klucz i wróciłam do łazienki. Przeszła mi ochota na kąpiel, więc szybko się wytarłam i ubrałam. Wrzuciłam do torebki telefon i dokumenty, a z szafki wzięłam kluczyki do samochodu. Pojechałam prosto do domu Rico.
-Kogo moje piękne oczy widzą?- spytał i na wejściu mnie pocałował.
-Mam sprawę- spojrzałam na niego wymownie. Od razu zrozumiał o co mi chodzi. Zaprowadził mnie do jednego z pokoi.
-Ile?-
-Trzy- wyjął z szuflady trzy woreczki wypełnione kokainą.
-500 euro-
-Słucham?- lekko mnie to zszokowało.
-Nie narzekaj, masz wystarczająco kasy na koncie- powiedział to z wyczuwalną nutą chamskości w głosie.
-Tak, ale nie mogę wypłacać takich sum. Iker ma ciągle wgląd do mojego konta-
-Zróbmy tak. Przyniesiesz mi w ciągu tygodnia kasę, ok?- kiwnęłam głową.
   W Madrycie strasznie leje, a ja od trzech godzin jeżdżę po mieście i nie wiem co ze sobą zrobić. Nie wiem skąd wziąć pieniądze, żeby zapłacić Rico. Nagle mnie olśniło, wiem kto może mi pomóc. Dałam 'gaz do dechy'. Jechałam tak szybko, że nie zdążałam zatrzymywać się na czerwonym świetle.
-Jula? Co Ty tu robisz?- spytał lekko zaskoczony Cristiano.
-Jesteś sam?- spytałam.
-Tak- wpuścił mnie do środka i zamknął drzwi -A co?- spytał.
-Później Ci powiem- odparłam i zaczęłam go całować.
-Ej, o co chodzi?- spytał lekko zdziwiony.
-Po prostu rób to, co robisz najlepiej- uśmiechnął się zadowolony. Wziął mnie na ręce i zaniósł do jednej z sypialni.
*
   Chciałam poinformować, że założyłam drugiego bloga. Tym razem o BVB, zapraszam : http://i-need-this-hole-gone.blogspot.com/

czwartek, 14 lutego 2013

"A jadłaś coś?"

   Impreza już się ostro rozkręciła. Klasycznie, Pepe i Fabio nawaleni w trupa, Xabi żali się na żonę, Kaka martwi się o dzieci, a Karim bełkocze coś po francusko-angielsko-hiszpańsku. Nagle zauważyłam kogoś znajomego. Podeszłam bliżej.
-Rico?- chłopak odwrócił się w moją stronę.
-Hej Jula- przytulił mnie.
-Co Ty tu robisz?-
-To klub moich rodziców, a Ciebie co tu sprowadza?-
-Świętujemy ze znajomymi moje prawko-
-Czyli zdałaś za pierwszym razem? No to gratuluję. Słuchaj, razem ze znajomymi siedzimy sobie na zapleczu. Dołączysz do nas?-
-Czemu nie- Rico objął mnie ramieniem i poszliśmy. W pomieszczeniu siedziało czterech chłopaków. Wydaję mi się, że są starsi, ale maksymalnie o trzy, cztery lata. Rico usadowił się na kanapie, a jak że nie było więcej wolnych miejsc, siadłam mu na kolanach.
-Napijesz się czegoś?- spytał Rico, obejmując mnie w talii. Kiwnęłam głową. Zaczęłam od piwa. Rozmowa z chłopakami powoli zaczęła się rozkręcać. Im bardziej byłam pijana, tym na więcej pozwalałam Rico.
-Co to?- spytałam, kiedy zauważyłam że jeden z chłopaków coś wciąga.
-Koka, chcesz?- spytał Rico i sam wciągnął działkę. Zaraz po nim ja. Po jakimś czasie wszystko było inne, takie weselsze. Rozmowa z minuty na minutę stawała się żywsza. Rico zaczął całować mnie po szyi, a mi to wcale nie przeszkadzało. Odwróciłam się do niego i zaczęłam całować. Delikatnie włożył mi język do ust. Usiadłam na nim okrakiem, a on położył ręce na moich pośladkach. Po dłuższej chwili tej przyjemności, przerwałam to.
-Muszę iść, bo Iker zacznie się martwić- chciałam wstać, ale Rico ciągle mnie obejmował.
-Tak bez pożegnania?- spytał i zrobił smutną minkę. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Rico przyciągnął mnie jeszcze mocniej.
-Serio muszę iść- odparłam, dałam mu ostatniego buziaka i wyszłam. Nie było mnie z godzinę, ale Iker chyba nie zauważył. Posiedziałam jeszcze trochę, a koło 1 razem z Ikerem i Sarą wróciliśmy taksówką do domu.
   Obudziłam się koło południa. Iker pojechał już na trening, a Sara ma dzisiaj jakąś sesję, więc jestem sama. Pierwsze co zrobiłam, to zadzwoniłam do Rico.
-Będę za chwilę- odpowiedział radosnym głosem. Ubrałam się w dresy i poszłam do kuchni. 
-Kawa z mlekiem, o tak- mruknęłam do siebie. Po 10 minutach usłyszałam dzwonek. 
-Hej Miśku- odparł Rico i w progu zaczął mnie całować. Objął mnie w pasie i podniósł. Zaniósł mnie do salonu i padliśmy na kanapę -Mam coś dla Ciebie- powiedział i wyjął z kieszeni mały woreczek, wypełniony białym proszkiem. 
-Uwielbiam Cię- odparłam radośnie i dałam mu buziaka. Wysypałam zawartość na stolik i podzieliłam się z Rico. Po kilkugodzinnej rozmowie pożegnałam się z nim, a po 30 minutach wrócił Iker. 
-Jak tam się spało?- spytał i pocałował mnie na powitanie w czoło.
-Dobrze, a jak tam narzeczona?- na twarzy Ikera od razu pojawił się uśmiech.
-A nie narzekam- odparł radośnie -Zjesz coś?- 
-Nie, dzięki- 
-A jadłaś coś?- 
-Tak- skłamał, bo wiem że Iker zacząłby prawić mi kazania. Posiedziałam chwilę z bratem, po czym poszłam do pokoju. W końcu muszę zacząć się uczyć do egzaminów. Wzięłam jeszcze działkę i przystąpiłam do nauki.
*
   Dzisiaj pierwsza część testów. W sumie piszę z sześciu przedmiotów, które mam rozbite na dwa dni. Teraz stoję przed salą i czekam aż przyjdzie komisja egzaminacyjna. Nasze egzaminy wyglądają jak matura. 
-Kurwa, nie zdam- zaczął narzekać Rico. 
-Nic mi nie mów. Ja nawet nie zaczęłam się uczyć- dodała załamana Emilia. 
-A ja jestem dobrej myśli- powiedziałam całkiem spokojnie. Dużo wkuwałam i mam nadzieję, że wszystko będzie ok. Ostatnio zauważyłam, że kokaina pomaga mi się skupić na wykonywanej czynności. Oczywiście przed egzaminem też wzięłam. Mam wrażenie, że Iker domyśla się, iż coś jest na rzeczy. W końcu przyszli nauczyciele, więc mogliśmy wejść do sali. 
-Powodzenia- powiedział Max, kiedy wchodziliśmy do klasy. Nic nie powiedziałam. Nie rozmawiamy od czasu urodzin. Z Natalii też nie zamieniłam słowa od dnia imprezy. Nawet mi tego nie brakuje, mam teraz nową grupę znajomych, z którymi się świetnie dogaduję i to mi starcza. Nareszcie rozdali nam testy i zaczęliśmy pisać. 
*
   Zaliczyłam wszystkie egzaminy! Teraz jadę na trening Królewskich, żeby im się pochwalić. Jestem mega szczęśliwa, chociaż nie byłam pewna ostatniego egzaminu. Wydawało mi się, że nie napisałam najlepiej, ale jednak się udało.
-No i jak wyniki?- spytał Iker, kiedy wyszedł z szatni.
-No...- posmutniałam -Jedziemy świętować!- zaczęłam skakać ze szczęścia, a Iker razem ze mną. Po chwili przyłączył się do nas Cris i Marcelo.
-Nie wiem czemu skaczę, ale to fajne- odparł Brazylijczyk. Poinformowałam wszystkich Królewskich o wynikach testów i doszliśmy do wniosku, że po treningu idziemy świętować. Tym razem w domu.
   Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, wszystko było już gotowe. Okazało się, że Iker zadzwonił do Sary, która wszystko przygotowała.
-Gratuluje kochana- powiedziała Sara i podała mi pakunek.
-Mam nadzieję, że będzie Ci pasować- dodał Iker, podchodząc do Sary i obejmując ją.
-Dziękuję- poszłam się przebrać. W pokoju odpakowałam prezent. Jestem w szoku. Dostałam sukienkę od Alexandra McQueen'a! Szybko się przebrałam, wzięłam z szafy szpilki i poszłam do gości.
-Wyglądasz cudownie!- powiedział uradowany Iker.
-Jest idealna, jeszcze raz dziękuję- impreza jak zwykle szybko się rozkręcała. Jednak dzisiaj upili się nie tylko Pepe i Fabio, ale między innymi Cris, Marcelo, Iker, Mesut, Karim. Jedynie Sara jest w pełni trzeźwa, ale w jej stanie to oczywiste.
-Gdzie są moje paluszki?!- krzyknął zrozpaczony Cris.
-Przyniosę- powiedziałam z rozbawieniem, bo Ronaldo wygląda jak dziecko, któremu zabrano lizaka. Zamiast do kuchni, najpierw poszłam do swojego pokoju. Muszę wziąć działkę.
-Od razu lepiej...- usłyszałam pukanie do drzwi -Proszę- do pokoju wszedł Sergio.
-Miałaś przynieść paluszki- powiedział z uśmiechem i z trudem usiadł na łóżku. Jest 'lekko' podpity.
-Zaraz-
-Chodź tu do mnie- powiedział zachęcająco Sergio. Spojrzałam na niego z politowaniem, nawet nie mam zamiaru go dotykać. Jednak jego spojrzenie spowodowało, że się złamałam i siadłam koło niego.
-Czemu tu przyszedłeś?-
-A jak myślisz?- spytał i położył rękę na mojej nodze. Chwyciłam jego rękę i zdjęłam z mojego uda -Wiem, że tego chcesz- powiedział i zaczął mnie całować. Ma racje - chcę tego. Marzę o tym od momentu, kiedy go zobaczyłam. Nie opierałam się, zgrabnym ruchem zrzucił ze mnie sukienkę. Delikatnie położył mnie na łóżku, a po chwili znalazł się na mnie. W tym momencie całkowicie poddałam się chwili i dałam mu się ponieść w świat błogości.
*
   Mam nadzieję, że się spodoba :) Szczególnie dziękuję Agacie i Wiktorii, które pomogły mi podsumować niektóre rzeczy :D

niedziela, 10 lutego 2013

"Zabijesz nas!"

-Zdałam!- krzyknęłam, kiedy tylko weszłam do domu. Wbiegłam do salonu i zaczęłam machać papierkiem.
-Jestem z Ciebie strasznie dumny- odparł radośnie Iker i podniósł mnie -To jedziemy sprawdzić co potrafisz- powiedział i rzucił mi kluczyki.
-Jesteś pewien, że chcesz powierzyć mi swój samochód?-
-Ufam Ci- powiedział, ale dosyć niepewnie. 
-Jasne-
-Dobra koniec gadania, idź się przebierz- zarządził.
-Ale po co?-
-Tak myśleliśmy, że zdasz za pierwszym razem, więc urządziliśmy Ci małe przyjęcie- wytłumaczyła Sara. Uśmiechnęłam się i poszłam się wyszykować.
   Na początek jedziemy na Santiago Bernabeu, ponieważ Iker stwierdził, że Królewscy są jak rodzina i z nimi również trzeba świętować. Powoli wyjechałam samochodem na ulicę. Jestem lekko zestresowana. Po pierwsze Audi Ikera jest spore i czuję się w nim trochę nie pewnie, po drugie czuję się w jakiś sposób odpowiedzialna za bezpieczeństwo pasażerów. Jednak trzeba przyznać, że jazda samochodem po Madrycie jest zdecydowanie wygodniejsza niż przemieszczanie się autobusem lub metrem.
-No! Uważaj. Oj, puść go! Zwolnij! Włącz kierunkowskaz. No czerwone! Zatrzymaj się!- Iker ciągle coś wykrzykiwał. W końcu nie wytrzymałam.
-Kurwa, Iker jak się nie uspokoisz to cię tu wysadzę- przerażenie Ikera bezcenne.
-Ale jedź ostrożnie- powiedział przestraszony, a Sara zaśmiała się pod nosem. Przez resztę drogi Iker prawie wcale się nie odzywał. Czasami tylko pisnął, kiedy podjechałam zbyt blisko samochodu stojącego przede mną. Bał się, że zarysuję mu jego "dzieciątko". Czemu faceci mają takiego świra na punkcie samochodów? Nie mogę tego zrozumieć.
   W końcu dojechaliśmy na miejsce. Dawno tu nie byłam i trochę się za nim stęskniłam. Chłopaki skończyli trening, więc są już w szatni. Ich rozmowy słychać już na parkingu.
-Chodź się im pochwalisz- odparł Iker i poszliśmy w kierunku przebieralni.
-Hej chłopaki!- wbiegłam z radością do szatni i od razu zaczęłam tego żałować. Połowa Królewskich dopiero co wyszła spod prysznica. Nie sądziłam, że paradują po szatni bez ręczników. Iker wbiegł do szatni za mną i zasłonił mi rękoma oczy.
-Nie wchodzi się bez pukania!- krzyknął wesoło Marcelo.
-Zaraz pukanie zaliczymy- odparł Cris, który stoi obok mnie. Zarobił za to w łeb od Ikera. Czy on jeszcze się nie nauczył, żeby nie rzucać do mnie tekstów tego typu, kiedy kapitan stoi obok?
-To ja może poczekam na was przed szatnią- zaczęłam się powoli wycofywać zasłaniając sobie oczy. Trudno się idzie do tyłu z zamkniętymi oczami i do tego na szpilkach. Oczywiście jak to ja, potknęłam się o czyjąś torbę i o mały włos bym się przywróciła.
-Mam Cię- odparł radośnie Sergio.
-Dzięki- odparłam i uśmiechnęłam się szucznie, po czym wyszłam z szatni. Iker na chwilę został i o czymś dyskutował z Królewskimi. Na początku bramkarz wykrzykiwał, że następnym razem mają chodzić w ręcznikach i że dopisze taką zasadę do regulaminu. Później o czymś z nimi dyskutował, ale nie słuchałam. Po 20 minutach cała drużyna wyszła i poszliśmy na parking.
-Może chcesz pojeździć ferrari? - spytał mnie Cristiano i zamachał kluczykami. Spojrzałam wymownie na Ikera, który skinął twierdząco głową. Cała w skowronkach podbiegłam do Crisa i wyrwałam mu kluczyki z rąk.
-Gotowy?- spytałam, ale Cris nawet nie zdążył odpowiedzieć. Ruszyłam z piskiem opon i cudem ominęłam Fabio, który właśnie zmierzał w kierunku swojego samochodu.
-Zabijesz nas!- krzyknął Cris, kiedy tylko wyjechałam na jezdnię. Uśmiechnęłam się.
-A tak właściwie, to gdzie mam jechać?- spytałam, kiedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. Cris spojrzał na mnie, a na twarzy pojawił mu się uśmiech, którego nie lubię.
-Nie wiesz gdzie masz jechać?- spytał zadowolony Cris. Czuję, że coś knuje.
-Cris błagam. Po prostu powiedz mi gdzie jest klub- Ronaldo westchnął zasmucony -Obiecuję, że gdzieś razem wyskoczymy, ale nie teraz- na twarzy Portugalczyka natychmiast pojawił się uśmiech i od razu pokierował mnie do celu. Na miejscu okazało się, że Iker wynajął dla nas cały klub.
-Postarałeś się- odparłam, kiedy sami staliśmy przy barze. Iker lekko się zarumienił i po jego minie zrozumiałam, że nie chodzi tu tylko o mnie -Czy ty masz zamiar...-
-Chcę się oświadczyć Sarze- wyrzucił z siebie. Zauważyłam na jego twarzy ulgę.
-No w końcu!- powiedziałam z ulgą i przytuliłam go. Później wróciliśmy do reszty -Ale masz pierścionek?- po nim można spodziewać się wszystkiego.
-Oczywiście- wyjął małe, niebieskie pudełeczko, a w nim piękny pierścionek z diamentem.
-No postarałeś się- powiedziałam dumnie.
   Nadszedł czas na otworzenie szampana, ale przed tym trzeba coś ogłosić. Spojrzałam w stronę Ikera, uśmiechnął się.
-Mogę prosić o chwilę ciszy?- spytałam, a Królewscy momentalnie zamilkli -No więc chciałabym podziękować Ikerowi za zorganizowanie tego spotkania, pomimo że na początku nie rozumiałam dlaczego tak hucznie mamy obchodzić mój zdany test-
-I tak nie rozumiem jak ty go zdałaś- burknął oburzony Cris. Spojrzałam na niego zadowolona, a on puścił mi oczko.
-Jednak później dowiedziałam się o co tak na prawdę chodzi- Królewscy spojrzeli się na siebie nawzajem. Dałam znak Ikerowi, żeby zaczął i usiadłam. Bramkarz wstał z miejsca i podszedł do Sary.
-Ostatnio dużo o nas myślałem i doszedłem do wniosku, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, że darzę Cię uczuciem jakim nie darzyłem nikogo wcześniej i chciałbym z Tobą spędzić resztę mojego życia- w tym momencie uklęknął i wyciągnął pierścionek. Sara z wrażenia zasłoniła usta ręką -Sara, wyjdziesz za mnie?- spytał i otworzył pudełko z pierścionkiem. Królewscy zaczęli bić brawo.
-Kochanie, oczywiście że tak- Iker nałożył jej pierścionek, a Sara rzuciła mu się na szyję. W tym momencie oboje się wzruszyli. Zresztą nie tylko oni, bo część Królewskich po kryjomu też ocierała łzy. 

wtorek, 5 lutego 2013

"Ale póki jeszcze żyjesz, to siądź z nami"

   Po długiej walce z zamkiem w końcu otworzyłam drzwi. Słyszę rozmowę kilku osób. Ściągając buty o mało się nie zabiłam. Na szczęście w porę podparłam się ściany.
-Jula?- usłyszałam głos brata. Chwiejnym krokiem weszłam do salonu. 
-Hej- wyburczałam. 
-Ona jest totalnie pijana- podsumował radośnie Cris, za co został zbesztany przez Jose i Marcelo. 
-Paliłaś?- spytał Iker i zaczął mnie obwąchiwać.  
-Pamiętasz, że masz dzisiaj egzamin?- przypomniał Karim. 
-Chyba nie myślisz, że ona w tym stanie będzie zdawać- dodał Mesut. 
-Sergio, zaprowadź ją do pokoju, a ja zadzwonię do egzaminatora- zarządził Iker. 
-Sama dojdę do pokoju- odparłam i próbowałam minąć Ikera. Niestety, podczas manewru straciłam równowagę i zbiłam wazon. 
-Chyba jednak nie- powiedział z uśmiechem Ramos. Hiszpan wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Gdyby nie to, że jestem pijana to pewnie nie pozwoliłabym mu siebie dotknąć. Powoli wprowadził mnie do pomieszczenia, zamknął drzwi, po czym położył na łóżku. Sergio chciał wyjść, ale ja go nie puściłam. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale po prostu przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Hiszpan oczywiście się nie opierał. Już po chwili na mnie leżał, a następnie pozbawił mnie sukienki. Po chwili  opamiętałam się. 
-Iker jest za ścianą, więc może sobie odpuśćmy- powiedziałam. Sergio uśmiechnął się dał mi jeszcze buziaka i wyszedł z pokoju. Wskoczyłam pod kołdrę i szybko zasnęłam.
*
   Moja głowa. Sięgnęłam po telefon : 17.00. Idę wziąć prysznic. Ubrałam dres i poszłam coś zjeść. W domu ciągle są Królewscy. Wzięłam jabłko i poszłam do salonu. 
-Nasza imprezowiczka- przywitał mnie radośnie Cris. 
-Musimy Cię kiedyś zabrać na naszą imprezę- dodał Fabio i spojrzał wymownie na Ronaldo.
-Chyba będziemy musieli porozmawiać- odparł wkurzony (znowu) Iker. 
-Ale póki jeszcze żyjesz, to siądź z nami- powiedział wesoło Sami. Usiadłam koło Sergio i w tym momencie przypomniałam sobie co robiłam z nim kilka godzin temu. Pomimo tego, że go znam i wiem jak mnie traktuje, to jednak ciągle mu ulegam. Trzeba to zmienić. 
-No dobra, a wracając- zaczął Iker -Musimy popracować nad obroną, bo jak już zauważyliśmy, to u nas leży- Zaczęła się dyskusja. Co ciekawsze, najczęściej głos zabierali nie obrońcy, a napastnicy. Po jakimś czasie Sergio położył rękę na moim udzie. Dyskretnie ją zrzuciłam. Po 15 minutach pasjonującej dyskusji na temat tego czy Cris powinien nosić fioletowe nike czy niebieskie, poszłam do pokoju. Kiedy tylko siadłam na łóżku, Marcelo od razu wskoczył mi na kolana. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pewnie Iker. Cholernie boję się tej rozmowy. Wiem, że przesadziłam. 
-Proszę- ku mojemu zaskoczeniu do pokoju weszła Sara. Spojrzałam na nią i od razu zrobiło mi się głupio. 
-Wiem, że was zawiodłam. Zarówno Ciebie jak i Ikera- 
-Co się stało na tej imprezie?- spojrzałam się na Sarę z zapytaniem wymalowanym na mojej twarzy - Mogłaś mieć dwa powody, przez które zaczęłaś pić. Albo chciałaś wpasować się do towarzystwa, albo coś się stało i chciałaś o tym zapomnieć. Jako, że znam Cię od dłuższego czasu to wiem, że obojętnie w jakim środowisku jesteś to nigdy nikogo nie udajesz. Zawsze jesteś sobą. Wniosek jest prosty: coś się stało- w tym momencie nie wytrzymałam i po prostu się rozpłakałam. Przypomniałam sobie co się stało na urodzinach. Sara przytuliła mnie. Siedziałyśmy tak dłuższą chwilę. 
-No dobra, a więc- zaczęłam i otarłam łzy -To wszystko zaczęło się na urodzinach Natalii. Była na prawdę świetna zabawa, ale po jakimś czasie zauważyłam, że Max gdzieś poszedł. Zaczęłam go szukać i wtedy... Wtedy nakryłam go z Natalii- Sara spuściła głowę. 
-Od początku wiedziałam, że on nie jest dla Ciebie-
-To nie koniec- wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić dalej -Wyszłam z domu Sandry i pobiegłam do jakiegoś parku. Tam spotkałam Rico, chłopaka z mojej klasy. Zaprosił mnie na parapetówkę kumpla. Zgodziłam się no i poszliśmy. Ja po prostu chciałam się na chwilę oderwać od wszystkiego. Chciałam zapomnieć o Maxie- 
-Jula rozumiem, że to co zobaczyłaś bardzo Cię zraniło, ale nie możesz topić smutków w alkoholu. Ty masz dopiero 17 lat- 
-Wiem, to się na pewno więcej nie powtórzy- Sara spojrzała na mnie podejrzanie z uśmiechem -To znaczy nie obiecuję, że nie będę pić, ale nie upiję się-
-I?-
-I więcej nie będę palić-
-I?- 
-I będę wracać wcześniej-
-No- powiedziała dumnie Sara i przytuliła mnie.
-Łatwo poszło- odparłam z lekkim uśmiechem. 
-Pamiętaj, że musisz jeszcze przeprosić Ikera- w tym momencie się załamałam, a Sara wybuchła śmiechem.
   Wbrew moim obawom, rozmowa z Ikerem nie była taka zła. Kiedy wszystko mu wyjaśniłam, przytulił mnie i powiedział "pamiętaj, że obojętnie co zrobisz, to i tak prędzej czy później Ci wybaczę. W końcu jesteś moją siostrą". Wtedy poczułam, że Iker jest bardzo ważną osobą w moim życiu i jedynym facetem, któremu będę zawsze całkowicie ufać, bo wiem że on mnie nie zrani.
*
   Wyjątkowo krótko... Ale nadrobię :) 

niedziela, 3 lutego 2013

"Detektyw z Ciebie"

   Od trzech miesięcy jestem z Maxem. To najlepszy związek w moim życiu. Spotykamy się codziennie, zawsze dostaję od niego kwiaty, chodzimy na spacery. Max jest mega romantyczny. Poza tym od czasu, kiedy jesteśmy parą, nie myślę o Ramosie. Dużo zmieniło się przez ten czas. Całkowicie zakochałam się w Maxie. Ogólnie przestałam jeździć na treningi Królewskich. Jakoś nie chcę się z nimi widywać. Czasami minę się z nimi w soboty, kiedy przyjeżdżają do Ikera. Rzuciłam jeździectwo, to znaczy właściwie od czasu upadku stosuję się do zakazu Ikera. Niedługo mam zaliczenie semestru, więc muszę się wziąć do nauki. Ale jeszcze nie dzisiaj, bo wieczorem idę na urodziny Natalii. Muszę zacząć się szykować, bo za godzinę będzie po mnie Max. Mam nadzieję, że wytrzeźwieję do jutra, ponieważ mam egzamin na prawo jazdy. W końcu.

*
   Natalii robi urodziny razem ze swoją kuzynką - Sandrą. Urodzin są właśnie w domu Sandry. Natalii jest bardzo zadowolona z tego powodu, bo przynajmniej nie będzie musiała sprzątać po imprezie. Dużo by miała roboty, bo w sumie jest zaproszonych około 100 osób. Podziwiam rodziców Sandry, że zgodzili się na taką ilość gości. Nie wiem czy ja bym to ogarnęła. 
-Hej kochana!- powiedziałam i przytuliłam się do Natalii. 
-Wejdźcie- odparła uśmiechnięta. Dom roi się od gości. Większość znam, bo są to osoby z naszej szkoły.    
   Po około 30 minutach byli już wszyscy i się zaczęło. Alkohol lał się litrami, paru kolesi było już całkowicie narąbanych. Dziwię się, że sąsiedzi nie zadzwonili na policję, z powodu puszczania głośno muzyki. Potem impreza przeniosła się na zewnątrz. Nie ukrywam, trochę wypiłam i nie za bardzo kontrolowałam to co robię, więc kiedy tylko zobaczyłam basen od razu do niego wskoczyłam, a zaraz po mnie cała reszta gości. Pomimo, że byłam całkowicie przemoczona i było mi cholernie zimno to świetnie się bawiłam. Po jakimś czasie zauważyłam, że Max mi gdzieś zniknął. Wyszłam z wody i spytałam się paru osób czy go nie widzieli. W końcu jakiś chłopak stwierdził, że widział go jak szedł na górę. Nie wiele myśląc poszłam we wskazanym kierunku. Otworzyłam jedne, drugie i kolejne drzwi. Nigdzie go nie ma. Wtedy otworzyłam ostatnie drzwi i to co zobaczyłam po prostu mnie zabiło.
-Max?- spytałam, a łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Przede mną stał pół nagi Max obściskujący się z Natalii, która była w samej bieliźnie.  
-To nie tak, Kotek- zaczął.
-Nie obchodzi mnie to- odwróciłam się. Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, ale on chwycił mnie za rękę -Puść mnie- wyrwałam się i pobiegłam na dół. Wzięłam torbę i wyszłam z domu. Zaczęłam biec. Nie wiem gdzie, nie wiem po co. Po prostu chcę uciec. Nie wierzę, że on... Że on mógł mi to zrobić i to do tego z moją przyjaciółką. Dobiegłam do pobliskiego parku. Siadłam na ławce. Nie wiem gdzie mam iść, nawet nie wiem gdzie dokładnie jestem. Minęło mnie parę osób, ale nie specjalnie zwracali uwagę. To nawet i dobrze. Po jakiś pięciu minutach siadł koło mnie dobrze znany mi chłopak. Rico. Chodzimy razem do klasy, ale jakoś nie specjalnie ze sobą rozmawiamy.  
-Czemu płaczesz?- spytał. 
-Nie powinno Cię to obchodzić- burknęłam i otarłam łzy.
-Ale obchodzi, więc odpowiesz mi na pytanie?- milczałam -Hmm, wnioskuję, że płaczesz przez chłopaka- spojrzałam na niego. 
-Skąd taki pomysł?- 
-Wiesz, jesteś ubrana w sukienkę, masz na twarzy jakieś resztki makijażu i siedzisz sama w parku o północy. Domyślam się, że wracasz z imprezy- 
-Detektyw z Ciebie- lekko się uśmiechnęłam się. 
-To powiesz mi co się stało?- nie odpuszcza.
-Nakryłam Maxa z Natalii w jednoznacznej sytuacji- 
-Czekaj, to ta laska, z którą się wszędzie włóczysz?- 
-To się nazywa przyjaciółka- 
-No z tego co mi wiadomo przyjaciółki nie odbijają sobie chłopaków- tu ma rację -Słuchaj, mam propozycję. Właśnie idę do kumpla, robi parapetówkę. Może pójdziesz ze mną? Gwarantuję świetną zabawę- co mi szkodzi? Nie chcę wracać do Ikera. Nie chcę dać mu satysfakcji. On od początku twierdził, że Max nie jest dla mnie. 
-No dobra- powiedziałam i wyszliśmy z parku. 
*
   Po 15 minutach spaceru dotarliśmy na miejsce. 
-Rico!- krzyknął jakiś chłopak, który otworzył nam drzwi -A kogo tu przyprowadziłeś?- spytał i 'przeleciał' mnie wzrokiem. Czułam się lekko skrępowana.
-To jest Jula- przedstawił mnie. 
-Miło mi Cię poznać- odparł. Weszliśmy do środka. Tu impreza jest bardziej kameralna, oczywiście stoją już puste butelki wódki, piwa i jakiegoś alkoholu, którego nie znam. W jednym z rogów siedzi grupka osób, paląca fajkę wodną. W powietrzu wyczuwa się dym papierosowy. 
-Napijecie się czegoś?- spytał się gospodarz.
-Tak-  odparł Rico i podał mi kieliszek wódki.
-No to zdrowie!- powiedział Alan ( imię gospodarza :)). Wypiłam chyba z 5 kolejek. Potem ktoś przyniósł zioło, więc też zapaliłam. Po jakimś czasie poprawił mi się humor. Nie myślałam, że Rico jest taki... Normalny. Piliśmy do rana. Koło 10 pożegnałam się ze wszystkimi i wróciłam taksówką do domu. Tam czekało na mnie piekło. Zapomniałam, że dzisiaj sobota...
*
   W tym rozdziale było wyjątkowo mało dialogów, więc przepraszam :)

sobota, 2 lutego 2013

"Nic Ci nie jest?"

   Dawno nie nosiłam moich bryczesów. Chyba mi się troszkę przytyło... No nic, trzeba iść. Otworzyłam drzwi  i poszłam w głąb stajni. Przy jednym boksie zebrali się wszyscy Królewscy.
-No wyglądasz zajebiście!- krzyknął z radością Fabio.
-Jaką mam śliczną siostrę- powiedział dumnie Iker. Przecisnęłam się przez drużynę i weszłam do boksu. Przede mną stał cudny, siwy koń. Jest pięknie zbudowany. Na pierwszy rzut oka widać, że jest silny i uparty.
-Poznaj Torreadora- powiedział Sergio i poklepał konia po szyi.
-Hej, przystojniaku- powiedziałam i pogłaskałam go po chrapach (czyt. pyszczku :D)
-Ale ja stoję tutaj- powiedział oburzony Cris. Uśmiechnęłam się do niego, a on puścił mi oczko.
-To co? Wprowadź go na halę- odparł Ramos. Chwyciłam wodze i wyszłam z koniem. Oczywiście szłam za Królewskimi, no bo jak oni by mogliby pomyśleć o puszczeniu mnie pierwszej. Po wejściu na hale oniemiałam. Jest mega duża, na pewno niedawno zbudowana. Wokół ujeżdżalni są trybuny.
-Wygląda jak mini Santiago Bernabeu- powiedziałam, a chłopaki zgodnie przytaknęli. Wprowadziłam Torreadora na środek i zaczęłam dopasowywać strzemiona.
-Pomóc Ci?- krzyknął Sergio.
-Nie dzięki, dam sobie radę- co prawda dawno nie wsiadałam na konia. Ostatni raz siedziałam w siodle jakiś rok temu, ale z jazdą konną jest jak z jazda na rowerze- nie zapomina się. Oczywiście trochę mi zajmie zanim się przyzwyczaję. Królewscy siedli na trybunach, w najniższym rzędzie. No to teraz albo nigdy. Chwyciłam wodzę i odbiłam się od ziemi. Wsiadłam za pierwszym razem. Podciągnęłam popręg i ruszyłam. Na początku stęp. Już czuję, że Torreador to żywy koń. Postępowałam nim 10 minut i zaczął się kłus.
-Jak ty się zgrabnie poruszasz w tym siodle- powiedział zawadiacko Cris, kiedy koło nich przejeżdżałam. Za to oberwał od Ikera, a ja pokazałam mu ( po raz drugi dzisiaj) środkowy palec. Zaczęłam robić wolty, serpentyny. Torreador jest bardzo łatwym koniem, ale trzeba mieć do niego podejście. Czas na moją ulubioną część - galop. Lekko dotknęłam Torreadora łydką i popuściłam wodze, a on pięknie ruszył. Nawet od dobrej nogi! Zebrałam go i zaczął się najcudowniejszy fragment jazdy. Spadła mi gumka z włosów, więc zaczęły powiewać.
-Wyglądasz zjawiskowo!- zaczął drzeć się Cris. Czy go totalnie porąbało? Po 10 minutach galopu w jedną i drugą stronę, wróciłam do kłusa. Torreador lekko się spocił, ale czuję że nie jest jeszcze bardzo zmęczony.
-Może spróbujesz coś skoczyć?- zasugerował Sergio.
-Dlaczego nie- Ramos zszedł z trybun, zabierając ze sobą Marcelo i ustawił przeszkodę.
-Dasz radę 1.50 m?- spytał. Kiwnęłam głową. Ustawili w sumie cztery przeszkody. Sergio pokazał mi, w jakiej kolejności mam jechać, po czym wrócili na miejsce.
-No to co mały? Jedziemy- szepnęłam Torreadorowi i delikatnie dotknęłam go łydką. Koń od razu zareagował. Niesamowite jest to, jak mało siły trzeba użyć, żeby go ruszyć. Wyjechałam z zakrętu i jechałam prosto na przeszkodę. Przed samym skokiem dodałam łydki i pofrunęłam. Przy lądowaniu lekko mnie wyrzuciło, ale Torreador wylądował pięknie. Królewscy zaczęli bić brawo. No to teraz kolejna stacjonata. Tym razem poszło mi lepiej. Jeszcze jeden skok... Cudownie! Teraz ostatnia, najwyższa przeszkoda. Ta ma bodajże 1.60 m. Nagle, kątem oka zauważyłam Pilar. Podeszła do Sergio, który ją namiętnie pocałował i wtedy...
-Jula!- usłyszałam krzyk Ikera.
-Nic Ci nie jest?- spytał Jose.
-Nie, jest okej- powiedziałam. Po prostu nie zauważyłam przeszkody i spadłam.
-Tak to jest, kiedy niedoświadczeni wsiadają na konia- usłyszałam głos Pilar. Znowu... Znowu zaufałam Sergio. Dlaczego mu uwierzyłam, że nic go nie łączy z Rubio?
-Myślę, że na dzisiaj starczy- powiedział Iker i pomógł mi wstać.
-Nie ma takiej opcji!- odparłam i otrzepałam bryczesy -Spróbuję jeszcze raz-
-Nie!- w głosie Ikera wyczuwam nutkę złości zmieszaną z... lękiem? Nie zwróciłam na to uwagi. Chwyciłam Torreadora, który po moim upadku od razu się zatrzymał i ciągle stał w jednym miejscu. Złapałam go za wodze i wsiadłam -Jula zejdź z niego!- rozkazał mi Iker, ale wciąż go ignorowałam. Wycofałam konia i ruszyłam galopem. Ciągle słyszałam głos Pilar w głowie. Wyjeżdżałam już na wprost przeszkody.
-No dajesz mały- wyszeptałam. Dodałam łydki, koń się wybił i pięknie wylądował. Nawet się nie zachwiałam. Torreador po prostu przefrunął przeszkodę. Pierwsze co zrobiłam, to spojrzałam na Pilar. Jej mina była warta upadku. Skoczyłam jeszcze dwa razy i zaczęłam stępować. Po 15 minutach zsiadłam, zaprowadziłam konia do boksu i rozsiodłałam go.
-Będę w samochodzie- powiedział Iker i wyszedł ze stajni. Jest na mnie wkurzony. Wzięłam ogłowie oraz siodło i zaniosłam je do siodlarni. Zaczęłam ściągać buty, kiedy do pomieszczenia wparował Sergio. Nie chciałam nawet na niego patrzeć, więc odwróciłam się w jego stronę plecami.
-Nieźle skaczesz!- pochwalił mnie i objął w pasie.
-Zostaw mnie- warknęłam i wyrwałam się z uścisku.
-O co Ci chodzi?- spytał zdezorientowany.
-O co mi chodzi?- odwróciłam się do niego -Jesteś podłym egoistą! Nic Cię nie łączy z Pilar? Właśnie widziałam. Widzę, że lubisz wykorzystywać naiwność ludzi. Co, nowe hobby?-
-Chodzi Ci o ten pocałunek z Pilar? Nie przesadzaj. To nic dla mnie nie znaczy- jego zachowanie mnie dobija.
-To po jaką cholerę z nią jesteś? Po co robisz jej nadzieję skoro dla Ciebie to nic nie znaczy? Po co robisz mi nadzieję?- spytałam z wyrzutem i smutkiem. Czuję, że napływają mi łzy do oczu. Nie chciałam, żeby zobaczył że mi na nim zależy, więc znowu odwróciłam się plecami -Mógłbyś teraz wyjść, bo chcę się przebrać- powiedziałam łamiącym się głosem. Hiszpan posłusznie wyszedł, a ja znów poczułam, że się na nim zawiodłam...
-Dzięki, że mnie tu przywiozłeś- powiedziałam do Iker. Nawet nie zareagował -Torreador jest na prawdę świetny- znowu cisza. Zrozumiałam o co mu chodzi -Iker, przepraszam. Musiałam na niego wsiąść-
-Nie musiałaś- burknął.
-Jest taka 'zasada', że jeśli spadniesz, to musisz od razu wsiąść bo inaczej następnym razem będziesz się bał-
-Mogłaś sobie coś zrobić. Nie pozwolę, żebyś ryzykowała zdrowie dla koni-
-Ale Iker...-
-Żadne 'ale'. Zabraniam Ci jeździć konno- resztę drogi siedzieliśmy w ciszy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, poszłam od razu do pokoju. Wzięłam prysznic, wyszykowałam się, a o 17 przyjechał po mnie Max.