środa, 20 marca 2013

Boże, przepraszam!

-Gdzie ona jest? Co z nią?- zaczął nerwowo wypytywać Sergio, który właśnie wbiegł do szpitala.
-Kogo Pan szuka?- spytała zdezorientowana pielęgniarka. 
-Julii. Julii Casillas- kobieta zaczęła grzebać w komputerze i przerzucać stosy papierów.
-Kiedy do nas przyjechała?- spokój pielęgniarki zaczął denerwować Sergio.
-Dzisiaj! Nie wiem o której, przed chwilą jakoś!- wykrzykiwał. 
-Aktualnie jest operowana, ale z tego co mi wiadomo, jej rodzina czeka na pierwszym piętrze- Sergio, długo się nie zastanawiając, pobiegł na wskazane piętro. Serce bije mu jak szalone. Wciąż w głowie słyszał jej głos, to jedno słowo, a potem cisza. 
-Co z nią?- spytał zmachany Sergio. 
-Jeszcze nic nie wiemy, ale jeśli coś jej się stanie...Nigdy sobie tego nie wybaczę- odparł załamany Iker.
-Wszystko będzie dobrze- zaczęła pocieszać go Sara -Gdybym ja jej wtedy nie puściła...- 
-Nie obwiniaj się, to nie Twoja wina- tym razem to Iker był pocieszycielem. Sergio usiadł koło przyjaciela i zaczął nerwowo przeczesywać rękoma swoje włosy. Nie wie co ma myśleć. 
   Po kilkudziesięciu minutach nerwowego czekania, w sali operacyjnej wyszedł lekarz. Cała trójka automatycznie wstała z miejsca.
-Co z nią?- spytał Iker.
-Ma złamanie z przemieszczeniem, dlatego musieliśmy od razu ją operować. Oprócz tego dwa złamane żebra- odpowiedział lekarz -Ale jej stan jest stabilny, także proszę się nie martwić-
-Kiedy będziemy mogli ją zobaczyć?- 
-Nie długo powinna się obudzić- Sara mocno wtuliła się w Ikera. Oboje odetchnęli z ulgą. Lekarz uśmiechnął się i poszedł w stronę windy.
-Doktorze- podbiegł do niego Sergio -A co z dzieckiem?- spytał z nadzieją? Może ze strachem? 
-Przykro mi, ale nie udało się nam go uratować. Uderzenie było zbyt mocne- mężczyzna odszedł, a Hiszpan oparł się o ścianę i zsunął po niej. Po raz pierwszy czuje coś takiego, nawet nie można określić tego uczucia. Domyślał się, że to jego dziecko, ale nie chciał o tym mówić głośno. Wolał, żeby Jula sama mu to powiedziała. 
   Sergio siedział, ze schowaną w kolanach głową, na ziemi jakiś czas i dopiero kiedy Iker powiedział, że Jula się obudziła, wstał i pobiegł do sali, w której leży dziewczyna.
*
   Moje... Wszystko! Boże, co się stało i gdzie ja jestem?
-Jula!- krzyknął na wejściu mój cudowny braciszek -Jak się czujesz?-
-Bywało lepiej- powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Cała trójka siadła koło mnie, na łóżku. Cieszę się, że przyszedł Serio. Prawdę mówiąc nie liczyłam na to -Wiadomo, kiedy wyjdę?- 
-Prawdopodobnie już jutro- odparł z uśmiechem Iker.
-Niestety, muszą Państwo już iść. Pacjentka musi odpocząć- powiedział lekarz, który nie wiadomo kiedy wszedł do sali. 
*
   W końcu wyszłam ze szpitala. Lekarz w ogóle ze mną nie rozmawiał, więc nawet nie wiem co mi jest. Trochę to dziwne, no ale mam nadzieję, że chociaż Iker mi powie. Prawdę mówiąc mam jakieś złe przeczucie. Pod szpitalem czekał na mnie brat, a stamtąd pojechaliśmy prosto do domu. Podczas podróży w ogóle nie rozmawialiśmy. Jestem zbyt zmęczona, żeby wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. 
   W domu czekała na mnie miła niespodzianka. Jak już przykuśtykałam z tym gipsem (tak, mam nogę w gipsie) do pokoju zauważyłam, że na łóżku jest cały stos żelek! Jak ja je kocham. Padłam na łóżko i zaczęłam objadać się żelami. 
-Wybaczysz mamie, co?- powiedziałam do brzuszka i połknęłam kolejną żelkę. 
   Po obiedzie do domu przyszli Królewscy. Każdy przyniósł mi żelki. Widzę, że Iker zrobił jakąś akcję "Podaruj Julii żelkę". 
-Jak się czujemy?- spytał Cris i mnie przytulił. 
-Ała!-krzyknęłam. Ten kretyn nadepną mi na nogę. 
-Boże, przepraszam!- zaczął panikować Portugalczyk. 
-Żartowałam- usiadłam na kanapie i położyłam nogę na stoliku. 
-Zjecie coś?- krzyknęła Sara z kuchni. 
-Chciało Ci się gotować dla całej drużyny?- spytał zdziwiony Xabi. 
-Chyba żartujesz- odparła i wniosła do pokoju kilka pudełek pizzy. Nagle tłum szalonych, głodnych i dzikich facetów ruszył na Sarę. Gdyby nie fakt, że ma jedzenie, zaczęła być się o nią niepokoić. 
-Jula- zaczął Iker i usiadł koło mnie -Chciałbym wykorzystać moment, że możemy chwilkę porozmawiać- zaczęło się robić dziwnie. Zwykle nie używa takiego tonu do rozmowy ze mną -Chodzi o Twoje dziecko- 
-Co z nim?- uśmiechnęłam się. Z czasem, jak Iker opowiadał, łzy zaczęły mi spływać po policzkach -Czyli... Go nie ma?- Iker spuścił głowę, co oznaczało tylko jedno. Poroniłam. Pokuśtykałam do pokoju tak szybko, jak to było tylko możliwe, po czym wskoczyłam po kołdrę i opatuliłam się nią po sam czubek głowy. Nie wiem jak długo tak leżałam. Nagle usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju. Nic nie mówił po prostu położył się koło mnie i objął mnie tak, że jego ręka znalazła się na moim brzuchu. Zobaczyłam wtedy ten charakterystyczny tatuaż na nadgarstku. Sergio. Po dłuższej chwili w końcu się odezwał.
-To było moje dziecko?- nic nie odpowiedziałam, przekręciłam się na drugą stronę i wtuliłam się w niego. Leżeliśmy tak dłuższy czas.W jego objęciach zaczęłam się uspokajać. Po prostu poczułam się bezpiecznie.
    *
   Ostatnie tygodnie były dla mnie trochę ciężkie. Na szczęście dzięki na prawdę wielkiemu wsparciu Sergio, pozbierałam się. Dzisiaj jadę z nim do Barcelony. Taka spontaniczna decyzja, którą podjęliśmy wczoraj. Jestem już spakowana, więc teraz jadę do Sergio, a stamtąd na lotnisko. Jestem mega podekscytowana, bo od dłuższego czasu chciałam gdzieś z nim wyjechać, tylko we dwoje.
   Kiedy byłam już pod domem Sergio, z budynku wyszła  jego mama. Mam wrażenie, że nie za bardzo mnie lubi. 
-Sergio gotowy?- spytałam z uśmiechem. 
-On nigdzie nie jedzie- odparła sucho kobieta.
-Jak to nie jedzie? Jeszcze wczoraj z nim rozmawiałam i wszystko było ustalone- 
-Posłuchaj dziewczyno- zamknęła za sobą drzwi -Daj spokój mojemu synowi. Tylko mieszasz mu w głowie. On ma się ustatkować z odpowiedzialną i dojrzałą kobietą, czyli taką jaką jest Pilar- 
-Oni się rozstali jakiś czas temu, więc...-
-Nie- przerwała mi -To znaczy tak, rozstali się, ale właśnie się godzą, więc po prostu wróć do domu i zapomnij o moim synu- byłam w takim szoku, że nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Kobieta weszła do środka i zamknęła mi przed nosem drzwi. Mam tego dosyć, ciągle mam z nim jakiś problem. Rozstaje się z Pilar, potem znowu są razem, o co tu chodzi? Skoro ją wybrał, to mógł nie robić mi żadnych nadziei. Widocznie nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Długo się nie zastanawiając, pojechałam na lotnisko. 
-Bilety do Londynu na najbliższy lot poproszę- sprzedawczyni podała mi kopertę z biletami, a ja pobiegłam do odpowiedniej bramki. Na szczęście lot jest zaraz, więc długo nie będę czekać. 

-Co tu robisz?- spytał zszokowany Wojtek.
-Mogę się zatrzymać na kilka dni?- chłopak kiwną głową i wpuścił mnie do środka. 
*
   Nowy rozdział pojawił się tak szybko, ponieważ mogę nie mieć później czasu, a jakoś natchnęła mnie wena twórcza :)

3 komentarze:

  1. Smutny rozdział, już się ucieszyłam, że będzie okay a tu ta matka.... Grrr nie lubię tego!!
    Nie lubię Pilar!
    Pozdrawiam! :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej ten fragment w łóżku był taki słodki *.* Szkoda,że nie udało się uratować maluszka ;c
    Pisz dalej,bo jestem baardzo ciekawa !
    Matka - nie lubię jej -.-

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy kolejny ? :)

    OdpowiedzUsuń