czwartek, 28 marca 2013

"Wojtuś!"

-Mówiłem. Sergio to dupek- podsumował, mój monolog, Wojtek. Opowiedziałam mu wszystko, od początku do końca. Uspokoiłam się, dzięki temu, że mogłam się komuś wygadać.
-Szkoda, że nie zauważyłam tego wcześniej- odparłam smutno.
-Niech to on żałuje, bo nie wie co stracił- powiedział chłopak i poszedł do kuchni. Wzięłam ze stolika program telewizyjny -Zjesz coś?- krzyknął z kuchni Wojtek.
-A co polecasz?- głowa bramkarza wyłoniła się zza ściany.
-Przygotuję moją specjalność- uśmiechnął się i znowu zniknął.
-To znaczy?-
-Niespodzianka- po pół godzinie czekania, Wojtek w końcu wyszedł z kuchni. Nic nie mówiąc, postawił na stole dwa talerze i kieliszki, po czym znów zniknął mi z oczu. Ciekawe, co on takiego wymyślił... To czekanie trochę mnie nudziło, więc podeszłam do szuflad pod telewizorem i zaczęłam je przeszukiwać, w celu znalezienia jakiegoś filmu.
-Ile Ty tego masz!- w szufladzie jest z dwieście filmów, jak nie więcej. Są posegregowane alfabetycznie, więc musiał się namęczyć, żeby to uporządkować. W końcu znalazłam coś, co mnie zaciekawiło. Włożyłam płytę do odtwarzacza i włączyłam telewizor.
-Właśnie miałem Ci powiedzieć, żebyś czegoś poszukała- powiedział Wojtek, wnosząc do pokoju miskę z sałatką.
-No w końcu!- odparłam, widząc jedzenie.
-Jeszcze chwila- znów pobiegł do kuchni. Tym razem wniósł... Sushi -Moja specjalność. Mam nadzieję, że Ci posmakuje- nie mogłam powstrzymać śmiechu -Co?- odparł lekko zdezorientowany. Jego 'specjalność' wygląda...Śmiesznie. Ale ważne jest, że się starał.
-A z czym to?- odparłam, starając się być poważną.
-Z krewetkami- odparł dumnie i otworzył butelkę wina wytrawnego.
-Wiesz, z chęcią bym tego spróbowała, ale nie mogę...-
-Czemu?- spytał wyraźnie zasmucony Wojtek.
-Mam uczulenie-
-Czyli sałatki też nie zjesz...- spojrzałam na niego z zapytaniem -Też zawiera krewetki i to całkiem sporą ilość- załamany, spuścił głowę. Szkoda mi go, bo strasznie się starał.
-Oj Wojtuś...- zaszłam go od tyłu i oplotłam mu ręce na szyi -Doceniam to, że się starałeś- dałam mu buziaka w policzek i poszłam do kuchni -Masz maślankę?- spytałam, przeszukując lodówkę.
-Powinna być w szufladzie- krzyknął, po czym przywlókł się załamany do kuchni -A co masz zamiar zrobić?-
-Zobaczysz, teraz to ja przygotuję dla Ciebie niespodziankę- wypchnęłam go z kuchni i zamknęłam drzwi.
    Po walec z kuchenką Wojtka (zdecydowanie jest popsuta), w końcu usmażyłam moje ulubione pancake -Masz syrop klonowy?-
-Szafka koło lodówki- odkrzyknął.
-Voila!- postawiłam na środku stołu talerz, z wieżą pancake'ów.
-Pycha!- wybełkotał Wojtek i już sięgał po kolejnego placka.
-Cieszę się, że Ci smakuje- uśmiechnęłam się.
-Jutro zrobisz mi listę rzeczy, których nie lubisz lub na które jesteś uczulona-
-Nie ma sprawy- po zjedzeniu stosu pancake'ów, obejrzeliśmy trzy filmy, ale w ogóle nie pamiętam zakończenia ostatniego, bo po prostu zasnęłam.
   Rano obudziłam się w ogromnym łóżku. Wnioskuję, że jest to sypialnia Wojtka. Nie wiem, po pierwsze jak się tu dostałam, a po drugie dlaczego jestem w bieliźnie. Koło łóżka leży moja walizka, wzięłam z niej bluzę i poszłam do salonu. 
-Witam, jak się spało?- spytał wesoło Wojtek. 
-Całkiem dobrze, ale możesz mi wyjaśnić- usiadłam na kanapie -Dlaczego byłam w samej bieliźnie?- 
-Stwierdziłem, że będzie Ci wygodniej spać bez spodni- wytłumaczył, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
-Co się cieszysz?- 
-Bo kiedy wniosłem Cię do sypialni i chciałem położyć do łóżka, ty kurczowo trzymałaś się mojej szyi i za nic nie chciałaś mnie puścić- zaczął się śmiać, za co oberwał poduszką. 
-A Ty przypadkiem nie masz dzisiaj jakiegoś treningu?- 
-Nie, ale mam dla Ciebie niespodziankę- 
-Twoja ostatnia niespodzianka była lekkim niewypałem, więc...-
-Ta na pewno będzie trafiona, ale najpierw śniadanie. Mam nadzieję, że nie jesteś uczulona na jajecznicę?- jak można być uczulonym na jajecznicę? Można być na jajka czy mleko, ale na danie? Wojtek mnie dobija. 
-Nie, nie jestem- 
*
   Zgadnijcie, jaką niespodziankę przygotował dla mnie Wojtek. Wskazówką jest fakt, że aktualnie jestem w Warszawie. Nic wam to nie mówi? No dobra, więc Wojtek stwierdził, że trzeba mi poprawić humor i postanowił zabrać mnie na mecz Polska kontra Ukraina. Jego zdaniem piłka nożna jest dobra na wszystko.  Nie powiem, niespodzianka się mu udała. Wprawdzie do meczu jeszcze dwa dni, ale wiadomo, że piłkarze muszą być wcześniej. Wojtek i tak przyjechał jako ostatni, reszta jest tu już od kilku dni. Na początku pojechaliśmy do hotelu, w którym jest cała reprezentacja. Tam poznałam między innymi Kubę, Roberta, Sebastiana i Łukasza. Zostawiliśmy bagaże w pokoju Roberta, a nastepnie, razem z Wojtkiem, pojechałam na jakieś mini zakupy. To znaczy, dla mnie one były mini, ale on targa teraz kilka (jak nie kilkanaście) siatek z koszulkami, butami, spodniami. Ten człowiek nie zna umiaru. 
-To gdzie teraz?- spytałam, kiedy wyszliśmy ze sklepu.
-Musimy odwiedzić moją mamę- lekko się wystraszyłam. Nie planowałam poznawać jego rodziców, a na pewno nie teraz -Ale spokojnie, ona jest naprawdę bardzo miłą- nie uspokoiło mnie to, ale nie mam wyboru. Muszę tam jechać. 
   Po chyba godzinnej podróży taksówką, w końcu dojechaliśmy na miejsce. Wydawało mi się, że przez Warszawę, jedzie się krócej niż przez Madryt.
-Ej, spokojnie. Naprawdę nie będzie tak źle- odparł Wojtek i złapał mnie za rękę. Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta, całkiem wysoka kobieta.
-Wojtuś!- krzyknęła z zachwytem kobieta i zaczęła go obcałowywać. Wyglądało to dość zabawnie.
-Mamo, poznaj Julię- powiedział Wojtek, kiedy udało mu się wyrwać z uścisku mamy.
-Dzień dobry- odparłam z lekkim uśmiechem.
-Dzień dobry, miło mi Cię poznać- również się uśmiechnęła -Wejdźcie-
   Usiedliśmy na kanapie, a po chwili mama Wojtka przyniosła ciasto i podała nam herbatę.
-Mamo, będziesz na meczu?-
-Oczywiście! Nie mogłabym tego przegapić-
-Naprawdę pyszne ciasto- odparłam. To chyba najlepsze ciasto jakie kiedykolwiek jadłam.
-Cieszę się, że Ci smakuje, a Wy to tak...- lekko się zawahała -Na poważnie, czy jak?-
-Mamo...- zaczął Wojtek.
-Jesteśmy przyjaciółmi. Wojtek po prostu pozwolił mi się u siebie na jakiś czas zatrzymać- wytłumaczyłam, co chyba lekko zasmuciło jego mamę.    
   Po dwóch godzinach, wróciliśmy do hotelu. Myślałam, że będę w pokoju sama, ale nie... Przecież 'ja się o Ciebie martwię'... Oj Wojtuś, Wojtuś...
-To chyba tu- odparł i otworzył drzwi -Panie przodem- weszłam do środka i nagle szok.
-Tu jest jedno łóżko- spojrzałam na niego.
-No popatrz...- odparł niewinnie.
-Wojtek! Zrobiłeś to specjalnie- uśmiechnął się. Otworzyłam walizkę, wyjęłam z niej kosmetyczkę i piżamę -Moja jest prawa strona- odparłam i poszłam do łazienki.
-Ja chce spać po prawej!-
-Trudno!- odkrzyknęłam i weszłam pod prysznic.
*
   Na razie mam bardzo mało czasu, więc rozdział taki trochę krótszy :) Przepraszam, że dużo Wojtka :D

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział ! Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest mega :D i nic nie szkodzi, wojtka wcale nie było za dużo haha :P
    Ja chce nastepny !

    OdpowiedzUsuń