wtorek, 4 czerwca 2013

"Jest jak w bajce"

   Jula jak zwykle poszła biegać. Zaczynam się trochę o nią martwić, strasznie schudła. Nie mówię, że wygląda źle, ale jest za szczupła. Mam nadzieję, że się opamięta z tymi dietami i zdrowym trybem życia. Może przygotuję jej jakieś przepyszne, wysokokaloryczne śniadanie? O tak, to jest dobry pomysł. Już miałem zabrać się za przygotowywanie posiłku, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Kogo niesie o tej porze? Jest dopiero ósma rano. 
-Hej skarbie- no akurat Pilar to się nie spodziewałem.
-Czego chcesz?- spytałem ozięble.
-A co Ty taki nie miły?- próbowała wejść do środka, ale zablokowałem jej drogę -Okej, nie zajmę dużo czasu. Chcę tylko, żebyś wiedział o tym- rozpięła płaszcz -Mój drogi, co masz taką minę? To Twoje dzieło, więc liczę na wsparcie z Twojej strony- chyba nie do końca rozumiem -Przywitaj się z dzieckiem- chwyciła moją dłoń i położyła na swoim brzuchu. Szybko wyrwałem rękę z uścisku.
-Jaką mam pewność, że jest ono moje?-
-Szósty tydzień, z pewnością jest Twoje- Jula mnie zabije...
*
    
   Koniec sezonu. Wiadomo, że chłopaki nie są zadowoleni, ale nie jest aż tak źle. Dzisiaj wylatujemy na wyspę Fidżi. W sumie jedziemy jeszcze z  Pepe, Marcelo i Crisem. Szykował się taki romantyczny wyjazd, a tu dupa. "Kochanie, oni są jak rodzina", te słowa słyszałam przez kilka dni, kilkadziesiąt razy dziennie. W końcu nie wytrzymałam i się zgodziłam, miałam jakieś inne wyjście?
-Pakuj się, a nie kawkę pijesz- powiedział entuzjastycznie wchodząc do kuchni.
-Jestem już spakowana- burknęłam i upiłam łyk napoju.
-Tak? A czyje kosmetyki i torby z dopiero co kupionymi ubraniami leżą na łóżku?- spojrzałam na niego, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odstawiłam kawę i pobiegłam do pokoju słysząc za sobą śmiech Sergio.  Pół godziny później wyjechaliśmy z domu,a na lotnisku spotkaliśmy się z resztą naszych towarzyszy.
   Po cholernie długiej i męczącej podróży w końcu jesteśmy na miejscu. Jest tu wprost cudownie! Nie dość, że piękna pogoda to jeszcze te widoki... Żyć, nie umierać! Do tego nasz domek, pełen luksus. Wynajęliśmy jeden dom (ściślej mówiąc willę), w której są bodajże cztery sypialnie, kilka sporych łazienek, sauna, basen i jeszcze jakieś 'atrakcje', których nie pamiętam. Tu jest jak w niebie. Oczywiście ja i Sergio zajęliśmy najlepszą sypialnię. To znaczy najpierw Cris ją wypatrzył, ale po krótkiej wymianie argumentów, odstąpił nam pokój. Z okna mamy piękny widok na ocean.
-No i jak?- spytał Sergio obejmując mnie w pasie.
-Jest jak w bajce- jestem całkowicie zauroczona tym miejscem, jeszcze nigdy czegoś tak pięknego nie widziałam. Hiszpan oparł brodę na moim ramieniu.
-Cieszę się, że spędzimy trochę czasu z dala od mediów, od kibiców, od rodziny. Po prostu będziemy sami- w tym momencie coś się stłukło w kuchni, a po chwili dotarł do nas śmiech Pepe -No może nie do końca sami, ale oni niedługo znajdą sobie jakieś zajęcie i nas zostawią samych- uśmiechnęłam się.
-Nie śmiej się debilu, to pewnie było drogie!- zaczął wykrzykiwać Marcelo.
-Spokojnie pączusiu, zapłacę- wydusił Pepe.
-I nie nazywaj mnie pączusiem- odparł Brazylijczyk i zabrał się za sprzątanie. Taki mnie więcej widok ujrzałam, kiedy weszłam do kuchni.
-Zawsze musicie coś popsuć?- spytał zażenowany Sergio.
-To ten kretyn mnie popchnął!- zaczął bronić się Marcelo.
-Idę się przejść- burknęłam i wyszłam w domu. Przeszłam kilka metrów i natknęłam się na Crisa. Wyglądał na lekko zdołowanego. Siedział na ławce i gapił się na ocean.
-Ładnie tu- rzucił od niechcenia. Przytaknęłam -Romantycznie- to było dziwne, zwykle napastnik się tak nie zachowuje, a przynajmniej nie mówi w taki sposób -Idealne miejsce dla zakochanych, szczęśliwych ludzi-
-O czym ty w ogóle mówisz?- może on jest chory albo coś? Nigdy nic nie wiadomo.
-O niczym, głośno myślę- odparł nie odrywając wzroku od wody.
-A co słychać u Iriny?- od jakiegoś czasu z nią już jest, więc może planuje jakieś oświadczyny?
-Nic- spojrzałam na niego pytającym wzrokiem -Rozstaliśmy się- no lekko mnie to zszokowało. Jeszcze niedawno mówił tylko o niej, a nagle się rozstali.
-Dlaczego?-
-Nie potrafiłem z nią być...-
-Chodźcie, idziemy zwiedzić okolicę- przerwał Crisowi uśmiechnięty Sergio.
   Od przyjazdu tutaj minęły już trzy dni. Praktycznie każdego dnia wymyślamy to nowe atrakcje. Wczoraj na przykład były skutery wodne. Polecam, są naprawdę świetnym pomysłem, na spędzenie czasu. Dzisiaj postanowiliśmy trochę się zabawić. Ja już jestem gotowa, ale chłopaki... Szkoda gadać.
-Ruszcie się!- krzyknęłam, a po chwili koło mnie pojawił się Cris. Jak zwykle smutny. Od kilku dni właściwie nie widać uśmiechu na jego twarzy, chodzi zdołowany, nic nie jest w stanie poprawić mu humoru -Uśmiechnij się, może dzisiaj kogoś poznasz- poklepałam go po plecach. Próbował się uśmiechnąć, ale niezbyt mu to wyszło. Po dwudziestu minutach, wszyscy byli już gotowi. Nareszcie wyszliśmy.
   Po już kilkugodzinnej zabawi, robiłam się coraz bardziej zmęczona. Poza tym w knajpie było coraz więcej ludzi.
-Strasznie mi duszno, pójdę się przejść- powiedziałam do Sergio, który razem z Pepe i Marcelo upijał się 'drinkami z palemką'. Zauważyłam spacerującego po plaży Crisa. Od razu do niego podbiegłam.
-Czemu się nie bawisz?-
-Nie mam nastroju-
-Ej, co jest?- chwyciłam go za rękę i zatrzymałam.
-Nic- burknął kopiąc nogą w piasku.
-Przecież widzę- wziął głęboki oddech i w końcu zaczął mówić.
-Bo ja tak dłużej nie mogę - spojrzałam na niego zaskoczona, nie za bardzo rozumiejąc o co mu chodzi -Nie mogę patrzeć na Twoje szczęście-
-Co? O czym Ty mówisz?-
-Boli mnie, że jesteś szczęśliwa z Sergio, a nie ze mną- no teraz to mnie całkowicie zamurowało -Pamiętasz jak... Jak wtedy ze mną sypiałaś?-
-Wolę do tego nie wracać-
-Myślałem, że coś między nami będzie, coś więcej niż tylko seks za pieniądze-
-Nigdy nie robiłam Ci żadnych nadziei- chwycił mnie za dłoni i przyciągnął do siebie.
-I właśnie to sprawiało, że pragnąłem Cię jeszcze bardziej- nie wiem kiedy, ale nasze usta po prostu się spotkały. Dzięki Bogu, szybko otrzeźwiałam.
-Nie mogę-
-Przez Sergio?-
-Jestem z nim w końcu szczęśliwa, zaakceptuj to-
-A co jeśli Ci powiem, że za jakieś osiem miesięcy Sergio zostanie ojcem?-
*
   Długo nic nie było, ale wreszcie jest :D Postaram się po nadrabiać zaległości.

7 komentarzy:

  1. Zapraszam na 7 rozdział opowiadania :) http://dreeaaamss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre nawet bardzo dobre tylko dodawaj szybciej a nie co miesiąc

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnyy <3
    Zaparaszam do mnie http://tonieplakaty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde :O Nie wierzę że Cris jej to wygadał, i w ogóle nie myślałam że on coś do niej czuje. Zastanawiam się co będzie dalej. Dodaj szybko kolejny ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. O-M-G. zamurował mnie ten rozdział! Sergio będzie ojcem!? I to nie dziecka Julki a PILAR?! OMG.
    No nie, tak być nie będzie! Ona kłamię ja tooo wiem hahah ;D Schwein.
    Ale dobra, Cris ... Yhym. Nie wiem od czego zacząć ten środek hahaha ;d Wiem piszę głupoty.
    Cris zakochał się w Julce? No to mnie zdziwiło nooo... Ale, że on jej powiedział o dziecku Ramosa? Skąd on wgl ma takie informacje?! Może to on jest ojcem i kunje wraz z tą wredną Pilar.. Yeah, moje teorie buahahahahha :D
    Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła czy coś, że nie komentowałam Twoich rozdziałów ale po prostu nie miałam zbytnio czasu :/ Szkołaaa, szkołaa... Także tego :D
    Teraz powróciłam :DDD
    Zapraszam Cię również do siebie jak znajdziesz chwilkę czasu: http://volvere10.blogspot.com/
    Pozdrawiam :D I pisz szybko następny bo ciekawa jestem co się stanie :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! :D to jakby nowa ja-Ynes :D
      Chciałam Cię poinformować, że tutaj: http://pero-nunca-hevisto-alguien-como-tu.blogspot.com/
      będzie kontynuacja opowiadania o Tello :D
      Dziękuję za uwagę :D AAAA! i gdybyś mogła mnie informować o nowościach :D Byłabym wdzięczna :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  6. http://pero-nunca-hevisto-alguien-como-tu.blogspot.com/ :D
    Nowy rozdział :DD

    OdpowiedzUsuń