wtorek, 2 kwietnia 2013

"Bo ją kocha"

   Dzisiaj, o dziwo, słoneczny dzień w Londynie. Temperatura wynosi już 13 stopni! Nie wierzyłam własnym oczom, kiedy wyjrzałam przez okno. Nie dość, że słonecznie to i ciepło. Zresztą, nie ma co się tak ekscytować. Ja i tak spędzę kolejny nudny dzień w domu. Od rana bezmyślnie gapię się w telewizor. Dzisiaj 29 marca, jutro 27 urodziny Sergio. Chciałabym z nim teraz tam być...Nie, nie chcę! Jest mi teraz w miarę dobrze i nie chcę pogarszać swego stanu psychicznego przez tego, cholernego Hiszpana. Godzina trzynasta, a ja siedzę w piżamie... Chyba czas się ubrać. Poszłam po swoje rzeczy, a potem do łazienki. Prysznic 'z rana' zawsze dobry.
   Ubrana w dres i z turbanem na głowie, poszłam do pokoju. Włączyłam laptopa i rozłożyłam się na łóżku. Od ekranu oderwał mnie dźwięk sms'a. Cristiano? A czego on może ode mnie chcieć?

"Tata Sergio jest w szpitalu.
 Z Sergio nie jest najlepiej. 
Nie żebym coś sugerował,
 ale to Ty wiesz najlepiej co zrobić"

   Że niby co ja mam zrobić? Lecieć do niego? Zadzwonić? Napisać? Nie jestem jego pocieszycielką, od tego ma Pilar. Czemu Cris napisał do mnie? Nieważne. Poszłam wysuszyć włosy i wyszłam na spacer, żeby o tym nie myśleć. 
   Jest po południe, Wojtek ma dzisiaj mecz na wyjeździe, więc spędzę tę noc sama. Pomimo, że przez cały dzień byłam czymś zajęta, a przynajmniej starałam się coś robić, to wciąż głowę zaprzątała mi jedna myśl, a właściwie osoba. Mianowicie Sergio, co chyba nie trudno było zgadnąć. Cały czas zastanawiam się czy powinnam coś zrobi, a jeśli tak, to co? Koniec z zadręczaniem się. Koniecznie muszę coś wymyślić, bo inaczej nie dam rady funkcjonować. Mogę zrobić tylko jedną rzecz...
*
-Jeden do Madrytu- powiedziałam i wyjęłam portfel. Zgadnijcie gdzie jestem? Tak, znajduję się właśnie na największym, Londyńskim lotnisku i za chwilę mam lot do Madrytu... Czemu ja jestem taka głupia? Czemu znowu rzucam wszystko i lecę do Sergio? Ja dla niego nic nie znaczę, a i tak zawsze mu ulegnę. No nic, będę się nad tym zastanawiać, kiedy znowu będę siedzieć pod kołdrą i ryczeć z jego powodu. 
   Prosto z lotniska pojechałam do szpitala. Wiem, gdzie teraz znajduje się ojciec Sergio, bo kiedy tylko samolot wylądował, zadzwoniłam do Rene, brata Ramosa. Chłopak wyraźnie się ucieszył, kiedy mu powiedziałam, że jestem w Madrycie. Jednak poprosiłam go, żeby nic nikomu nie mówił. 
   Jedna z pielęgniarek zaprowadziła mnie do sali, w której jest tata Sergio. Przed pomieszczeniem siedzieli Rene, Miriam no i oczywiście Pilar. W środku siedział Sergio. A gdzie jego mama? 
-Dobrze, że już jesteś. Siedzi tam- Rene wskazał na brata -Cały dzień, nic nie je, nie pije. Martwimy się o niego. Poza tym nie pozwala nikomu wejść do środka- 
-Mogłabyś z nim porozmawiać?- spytałam Miriam, ocierając łzę. Kiwnęłam głową, odstawiłam walizkę i weszłam do środka. Kiedy zamknęłam drzwi, Sergio nawet nie drgnął. 
*w tym samym czasie*
-Może chociaż jej posłucha- odparła Miriam i oparła głowę na ramieniu brata.
-A przepraszam kim ona jest? Jakim prawem w ogóle tam weszła?- oburzyła się Pilar. Od momentu, kiedy Sergio wyrzucił ją z sali, jest obrażona na cały świat. Zresztą ona widzi ich 'związek' trochę inaczej...
-'Kim ona jest'?- spytał zdziwiony Rene -Ona jest jedyną osobą, która może przemówić Sergio do rozsądku- 
-A to niby dlaczego?- zapytałam naburmuszona Pilar.
-Bo ją kocha- wtrąciła Miriam. 
*wracają do bohaterki :)*
   Chwyciłam krzesło stojące pod ścianą.
-Chcę być sam- burknął. Nawet nie miałam zamiaru stamtąd wyjść. Nie po to leciałam tyle kilometrów, żeby teraz siedzieć samotnie na korytarzu. Postawiłam krzesło koło niego i usiadłam. Nie zwrócił na mnie uwagi, nawet na mnie nie spojrzał -Powiedziałem, że chce być sam- odparł, a jego łza spadła na prześcieradło. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zawsze, a przynajmniej z reguły, był uśmiechnięty. Złapałam go za rękę. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, taki odruch. W tym momencie po raz pierwszy na mnie spojrzał. Delikatnie się uśmiechnęłam. Nie za bardzo wiem, co mam powiedzieć i czy w ogóle mam coś mówić -Co Ty tu robisz?- 
-A jak myślisz?- przytulił mnie tak mocno, jak jeszcze nigdy. Czułam, że się uspokaja, a jednocześnie dał upust wszelkim emocjom... Sergio po prostu się rozpłakał. Może nie beczał jak Gerard, kiedy jest głodny, ale łzy non stop spływały mu po policzkach. Pierwszy raz od dawien dawna to ja jestem pocieszycielką.
   Po kilkunastu minutach, Sergio oderwał się ode mnie.
-Powinieneś coś zjeść- 
-Nie zostawię go samego- wskazał na tatę. Złapałam jego dłoń, a jego palce wplotły się w moje.
-Nie zostanie sam. Nie zapominaj, że na korytarzu jest jego żona i dzieci- kąciki ust delikatnie mu się uniosły. Wstał i wyszliśmy z sali. 
-Przepraszam, a co Ty tu robisz?!- spytała z wielkim wyrzutem mama Sergio.
-I dlaczego trzymasz go za rękę?!- zapytała zszokowana Pilar. Nie zwracając na nich uwagi, szliśmy dalej. Sergio objął mnie w tali i poszliśmy do bufetu. Prawdę mówiąc chciałabym zobaczyć minę Pilar. Z pewnością była bezcenna. 
   Po zjedzeniu 'przepysznych' kanapek, wróciliśmy na chwilę do sali. Sergio wszedł do środka, ale tym razem zostawiłam go samego. Chciał się pożegnać, więc nie będę mu przeszkadzać. 
-Na prawdę dziękuję, że przyjechałaś- powiedziała Miriam i mnie przytuliła.
-Oboje dziękujemy- dodał Rene. 
-Nie ma sprawy- 
-Zostaniesz na dłużej?- spytał. Spojrzałam na Sergio, a potem znów na Rene.
-Zdecydowanie tak- 
*
   Ze szpitala pojechaliśmy do domu Sergio. Nie powinnam, a właściwie nie chcę go teraz zostawiać samego. Sergio zabrał mój bagaż do sypialni, a ja w tym czasie zadzwoniłam do Ikera.
-Jula?- spytał mega zdziwiony. Chyba nie spodziewał się, że zadzwonię do niego tak szybko. 
-Tak, słuchaj jestem w Madrycie i na razie zatrzymałam się u Sergio-
-Dlaczego?- przerwał mi.
-Cris mi powiedział co się stało, więc stwierdziłam, że muszę tu być -mam dziwne przeczucie, że Iker się uśmiechnął. Tak, to dziwne... Rozmawiam z nim przez telefon, a wydaje mi się, że widzę jego mimikę twarzy- Może jutro się spotkamy? Prawdę mówiąc trochę się stęskniłam- 
-Jasne, może przyjedziemy do was?- zaproponował -A nie, czekaj. Jutro są urodziny Sergio, prawda?- 
-Tak, i?- 
-Urządzamy mu imprezę w domu Crisa, także przyjedź z nim na 20, okej?-
-Jasne-
-A, przypomnij mi jutro, żebym odwołał striptizerki- 
-Słucham?- usłyszałam głos Sary w tle. Czego faceci nie wymyślą... 
-Przecież mówię, że odwołam- odparł lekko zestresowany Iker. 
-Dobra, ja muszę kończyć. Także do jutra. Pozdrów wszystkich- odłożyłam telefon na stół. Poszłam do sypialni, w której jest Sergio -Gdzie masz łazienkę?- wskazał mi białe drzwi. Wyjęłam z torby piżamę i poszłam się umyć.
   Kiedy wyszłam z łazienki, Sergio już nie było. Otworzyłam drzwi od pokoju, w całym domu jest ciemno. Nie będę już do niego szła. Wskoczyłam pod kołdrę i próbowałam zasnąć.
   Po godzinie męki, nie wytrzymałam. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Sergio.
-Tak?- odparł lekko zaspanym głosem.
-Mógłbyś do mnie przyjść? Czuję się lekko nieswojo...-
-Jula? Yyy, dobra zaraz będę- rozłączył się, a po chwili był w pokoju. Położył się koło mnie. Objął mnie, a ja się w niego wtuliłam. Ponieważ sypia w samych bokserkach, byłam przytulona bezpośrednio do jego kaloryfera. Jak ja kocham te mięśnie -To, że się czujesz nieswojo...- 
-No?-
-To był tylko pretekst?- spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Poniekąd była to prawda- pocałował mnie. Brakowało mi tych ust.
-Dziękuję, że przyjechałaś- powiedział, a po kilku minutach, spałam jak niemowlę.
*
   Szybko nowy rozdział, a to wszystko dzięki Pauli K. której dedykuje ten rozdział :)    

3 komentarze:

  1. Świetny. Zapraszam do mnie http://przezjedenwyjazd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się cieszę!! Będę zaraz krzyczeć z radości :D A Pilar ta jędza niech sb da spokój z Ramosem :PP

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :)) Swój blog poleciłaś mi na ciacha.net wczoraj :D Już zabieram na czytanie poprzednich notkach :) Poza tym zapraszam na:
    milosc-przyszlosc-futbol.blogspot.com
    pilkarze-reczni-na-nieznanej-wyspie.blogspot.com
    kochac-i-byc-kochanym.blogspot.com
    Pozdrawiam i miłego czytania ! :)

    OdpowiedzUsuń