-Powinnam zdążyć- szepnęłam do siebie, odłożyłam laptopa i poszłam do łazienki. Po 30 minutach byłam gotowa. Jeszcze tylko zostawić jakąś wiadomość Sergio, żeby się nie martwił, kiedy się rano obudzi, a mnie nie będzie.
"Dzisiaj po treningu wracasz prosto do domu.
Nigdzie się nie włóczysz.
Ja powinnam być po południu.
Nie martw się.
Jula.
PS. Najlepszego kochany!"
*
Ostatnio coś często bywam na lotniskach. Trasa Londyn-Madryt albo Londyn-Warszawa. Zgadnijcie dokąd lecę teraz. Wątpię, żeby wam to przyszło do głowy, ale za 20 minut mam lot do Sewilli. Mam pewien pomysł na prezent dla Sergio, ale nie wiem czy uda mi się wykonać mój plan. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to wydaję mi się, że mu się spodoba.
Akurat dzisiaj mają otwarty trening, więc jest idealnie. Weszłam na murawę i zaczęłam szukać trenera lub innej osoby, która może mi pomóc. Na boisku jeszcze nie ma żadnego piłkarza, trzeba poszukać ich gdzie indziej.
-Szukamy kogoś konkretnego?- usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się, przede mną stoi Andres Palop, kapitan Sewilli.
-Właściwie to nawet Ty możesz mi pomóc-
-Naprawdę?- spytał lekko zdziwiony.
-Tak. Potrzebuję autografów całej waszej drużyny- odparłam, wyciągając z torby koszulkę Ramosa. Jeszcze z czasów Sewilli. Ma takie dwie, więc mam nadzieję, że się nie obrazi, kiedy zauważy brak jednej.
-Oo, widzę wierna fanka. Wiesz, że Sergio u nas nie gra od ośmiu lat?- lekko się zaśmiałam.
-Wiem, ale robię mu niespodziankę z okazji urodzin-
-Znasz go?- spytał Andres jeszcze bardziej zdziwiony niż przed chwilą.
-Tak, w chwili obecnej z nim mieszkam- wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem -Jula Casillas, miło mi-
-Czekaj, bo chyba nie za bardzo rozumiem. Jesteś dziewczyną Sergio?- w sumie to sama nie wiem.
-To skomplikowane- zerknęłam na zegarek, mam coraz mniej czasu -Dobra, możecie mi to podpisać? To znaczy Ty i reszta drużyny?-
-Jasne, chodź- ruszyłam za Andresem do szatni.
Mam je! Siedzę już w samolocie, a do imprezy, którą przygotowują chłopaki, mam jeszcze cztery godziny. Mam nadzieję, że zdążę.
Akurat dzisiaj mają otwarty trening, więc jest idealnie. Weszłam na murawę i zaczęłam szukać trenera lub innej osoby, która może mi pomóc. Na boisku jeszcze nie ma żadnego piłkarza, trzeba poszukać ich gdzie indziej.
-Szukamy kogoś konkretnego?- usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się, przede mną stoi Andres Palop, kapitan Sewilli.
-Właściwie to nawet Ty możesz mi pomóc-
-Naprawdę?- spytał lekko zdziwiony.
-Tak. Potrzebuję autografów całej waszej drużyny- odparłam, wyciągając z torby koszulkę Ramosa. Jeszcze z czasów Sewilli. Ma takie dwie, więc mam nadzieję, że się nie obrazi, kiedy zauważy brak jednej.
-Oo, widzę wierna fanka. Wiesz, że Sergio u nas nie gra od ośmiu lat?- lekko się zaśmiałam.
-Wiem, ale robię mu niespodziankę z okazji urodzin-
-Znasz go?- spytał Andres jeszcze bardziej zdziwiony niż przed chwilą.
-Tak, w chwili obecnej z nim mieszkam- wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem -Jula Casillas, miło mi-
-Czekaj, bo chyba nie za bardzo rozumiem. Jesteś dziewczyną Sergio?- w sumie to sama nie wiem.
-To skomplikowane- zerknęłam na zegarek, mam coraz mniej czasu -Dobra, możecie mi to podpisać? To znaczy Ty i reszta drużyny?-
-Jasne, chodź- ruszyłam za Andresem do szatni.
Mam je! Siedzę już w samolocie, a do imprezy, którą przygotowują chłopaki, mam jeszcze cztery godziny. Mam nadzieję, że zdążę.
*
-Gdzie Ty byłaś?- spytał Sergio, kiedy tylko przekroczyłam próg domu. Mamy półtorej godziny, a ja dopiero przyszłam do domu.
-Nieważne, masz godzinę na wyszykowanie się, nie zadawaj żadnych pytań- pobiegłam do łazienki. Prysznic, włosy, makijaż, strój - gotowe! Nie wierzę, że udało mi się wyrobić na czas.
-A możesz mi powiedzieć dokąd idziemy?- spytał Sergio, zapinając spinki na mankietach.
-Niespodzianka-
-No dobra- objął mnie -Ale gdzieś jedziemy?-
-Tak- odparłam i poprawiłam mu muchę. No ubrać porządnie to on się nie umie.
-To musisz podać mi adres- uśmiechnął się.
-Nie muszę, po prostu daj mi kluczyki-
No i jesteśmy na miejscu.
-Po co tu przyjechaliśmy?-
-On ma coś, co będzie mi dzisiaj potrzebne- odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu.
-Czy to ma związek z tym co myślę?- spytał i objął mnie ręką w talii.
-Nie- odparłam z uśmiechem, a on w zamian obdarzył mnie pocałunkiem. Od dawna nie byłam tak szczęśliwa. Mam wrażenie, że jemu też zależy, przynajmniej chciałabym, żeby mu zależało.
-O już jesteście?- odparł wesoły Cris -Wejdźcie- weszliśmy do środka -Idźcie do salonu- Sergio szedł pierwszy -Domyśla się?- spytał szeptem Portugalczyk.
-Nie, no co Ty-
-Czyli on tylko wygląda na inteligentnego?- za to oberwał łokciem -No co?-
-Cris, czemu ty żyjesz w takich ciemnościach?- spytał Sergio, kiedy wszedł do ciemnego salonu.
-NIESPODZIANKA!- krzyknął cały tłum ludzi. Skąd oni ich wzięli?
-Wiedziałaś o tym?- spytał mega zszokowany Sergio.
-No a jak myślisz?- po raz pierwszy Sergio mnie pocałował 'przy ludziach'. Jezu, ja go chyba kocham...
Wszyscy dali już jubilatowi prezenty, teraz czas na mnie. Wyjęłam pakunek z torby i podeszłam do Hiszpana.
-To właśnie z przez to nie było mnie cały dzień w domu- podałam mu prezent -Mam nadzieję, że po pierwsze spodoba ci się, a po drugie nie zabijesz mnie, bo w Twojej szafie jest jedna koszulka mniej- spojrzał na mnie lekko podejrzliwym wzrokiem, a następnie odwinął paczkę.
-Nie wierzę! Jechałaś specjalnie do Sewilli?- kiwnęłam twierdząco głową -Nawet sztab trenerski się podpisał!- no chyba mu się spodobało -Dziękuję- i znowu znalazłam się w jego, umięśnionych ramionach.
-Trzeba rozkręcić tą imprezę!- krzyknął Fabio, a Pepe otworzył butelkę wódki. Znowu się schleją, jak zawsze.
Współczuję Cristiano, bo po tych urodzinach raczej nie będzie miał gdzie mieszkać. Tak jak myślałam, Pepe i Fabio są już pijani. Ten pierwszy, jak do tej pory, zbił trzy wazony, a ten drugi zrzucił (nie mam pojęcia jakim sposobem) ze ściany ogromną plazmę. Sądzę, że nie długo będą już martwi.
-Chodź się z nami napijesz!- krzyknął Pepe i machnął ręką tak, że strącił kolejny wazon -Ups...-
-Pepe!- krzyknął wkurzony Cris -Jeszcze jeden wazon, a więcej Ciebie tu nie wpuszczę!-
*
No i jesteśmy w domu. W końcu! Sergio chyba niespodzianka się spodobała, chociaż moim zdaniem było to trochę oklepane, ale liczy się gest, prawda?
-Juluś!- usłyszałam krzyk Sergio, dobiegający z salonu.
-Co?- zalany Hiszpan siedzi na kanapie i próbuje nalać sobie wody. Wygląda to mega zabawnie, bo póki co jest zalany cały stół, a szklanka jest pusta.
-Pomóż mi!-
-Ale nie krzycz- usiadłam koło niego i nalałam mu wody.
-Jezu, jaka ty jesteś cudowna...- przysunął się do mnie i zaczął całować po szyi.
-Sergio, wytrzeźwiej- odparłam ze śmiechem.
-Juluś!-
-Sergio, nie musisz krzyczeć. Siedzę koło Ciebie-
-Kocham Cię, wiesz?- nie wiem czy zdaje sobie sprawę z tego co mówi.
-Idź się połóż-
-Juluś!- jeszcze raz tak do mnie powie, a nie ręczę za siebie.
-Co?-
-A pomożesz mi dojść do łóżka?- podniosłam go, przerzuciłam jego rękę przez szyję i powoli zaprowadziłam do sypialni.
-No to dobranoc- powiedziałam, kiedy mój pijaczyna już leżał pod kołderką.
-A ty nie zostajesz?-
-Nie, ja chcę się wyspać. Dobranoc- przez kilka minut słyszałam jak do siebie mówi, a potem nastała błoga cisza.
*
Taki średnio długi rozdział, ale mam nadzieję, że i tak się spodoba :D
Świetny
OdpowiedzUsuńfajny rozdział:) czekam na next i zapraszam na:
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-przyszlosc-futbol.blogspot.com/2013/04/rozdzia-7.html
http://pilkarze-reczni-na-nieznanej-wyspie.blogspot.com/2013/04/rozdzia-3.html
http://kochac-i-byc-kochanym.blogspot.com/2013/04/rozdzia-2.html
Pozdrawiam :))