niedziela, 3 lutego 2013

"Detektyw z Ciebie"

   Od trzech miesięcy jestem z Maxem. To najlepszy związek w moim życiu. Spotykamy się codziennie, zawsze dostaję od niego kwiaty, chodzimy na spacery. Max jest mega romantyczny. Poza tym od czasu, kiedy jesteśmy parą, nie myślę o Ramosie. Dużo zmieniło się przez ten czas. Całkowicie zakochałam się w Maxie. Ogólnie przestałam jeździć na treningi Królewskich. Jakoś nie chcę się z nimi widywać. Czasami minę się z nimi w soboty, kiedy przyjeżdżają do Ikera. Rzuciłam jeździectwo, to znaczy właściwie od czasu upadku stosuję się do zakazu Ikera. Niedługo mam zaliczenie semestru, więc muszę się wziąć do nauki. Ale jeszcze nie dzisiaj, bo wieczorem idę na urodziny Natalii. Muszę zacząć się szykować, bo za godzinę będzie po mnie Max. Mam nadzieję, że wytrzeźwieję do jutra, ponieważ mam egzamin na prawo jazdy. W końcu.

*
   Natalii robi urodziny razem ze swoją kuzynką - Sandrą. Urodzin są właśnie w domu Sandry. Natalii jest bardzo zadowolona z tego powodu, bo przynajmniej nie będzie musiała sprzątać po imprezie. Dużo by miała roboty, bo w sumie jest zaproszonych około 100 osób. Podziwiam rodziców Sandry, że zgodzili się na taką ilość gości. Nie wiem czy ja bym to ogarnęła. 
-Hej kochana!- powiedziałam i przytuliłam się do Natalii. 
-Wejdźcie- odparła uśmiechnięta. Dom roi się od gości. Większość znam, bo są to osoby z naszej szkoły.    
   Po około 30 minutach byli już wszyscy i się zaczęło. Alkohol lał się litrami, paru kolesi było już całkowicie narąbanych. Dziwię się, że sąsiedzi nie zadzwonili na policję, z powodu puszczania głośno muzyki. Potem impreza przeniosła się na zewnątrz. Nie ukrywam, trochę wypiłam i nie za bardzo kontrolowałam to co robię, więc kiedy tylko zobaczyłam basen od razu do niego wskoczyłam, a zaraz po mnie cała reszta gości. Pomimo, że byłam całkowicie przemoczona i było mi cholernie zimno to świetnie się bawiłam. Po jakimś czasie zauważyłam, że Max mi gdzieś zniknął. Wyszłam z wody i spytałam się paru osób czy go nie widzieli. W końcu jakiś chłopak stwierdził, że widział go jak szedł na górę. Nie wiele myśląc poszłam we wskazanym kierunku. Otworzyłam jedne, drugie i kolejne drzwi. Nigdzie go nie ma. Wtedy otworzyłam ostatnie drzwi i to co zobaczyłam po prostu mnie zabiło.
-Max?- spytałam, a łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Przede mną stał pół nagi Max obściskujący się z Natalii, która była w samej bieliźnie.  
-To nie tak, Kotek- zaczął.
-Nie obchodzi mnie to- odwróciłam się. Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, ale on chwycił mnie za rękę -Puść mnie- wyrwałam się i pobiegłam na dół. Wzięłam torbę i wyszłam z domu. Zaczęłam biec. Nie wiem gdzie, nie wiem po co. Po prostu chcę uciec. Nie wierzę, że on... Że on mógł mi to zrobić i to do tego z moją przyjaciółką. Dobiegłam do pobliskiego parku. Siadłam na ławce. Nie wiem gdzie mam iść, nawet nie wiem gdzie dokładnie jestem. Minęło mnie parę osób, ale nie specjalnie zwracali uwagę. To nawet i dobrze. Po jakiś pięciu minutach siadł koło mnie dobrze znany mi chłopak. Rico. Chodzimy razem do klasy, ale jakoś nie specjalnie ze sobą rozmawiamy.  
-Czemu płaczesz?- spytał. 
-Nie powinno Cię to obchodzić- burknęłam i otarłam łzy.
-Ale obchodzi, więc odpowiesz mi na pytanie?- milczałam -Hmm, wnioskuję, że płaczesz przez chłopaka- spojrzałam na niego. 
-Skąd taki pomysł?- 
-Wiesz, jesteś ubrana w sukienkę, masz na twarzy jakieś resztki makijażu i siedzisz sama w parku o północy. Domyślam się, że wracasz z imprezy- 
-Detektyw z Ciebie- lekko się uśmiechnęłam się. 
-To powiesz mi co się stało?- nie odpuszcza.
-Nakryłam Maxa z Natalii w jednoznacznej sytuacji- 
-Czekaj, to ta laska, z którą się wszędzie włóczysz?- 
-To się nazywa przyjaciółka- 
-No z tego co mi wiadomo przyjaciółki nie odbijają sobie chłopaków- tu ma rację -Słuchaj, mam propozycję. Właśnie idę do kumpla, robi parapetówkę. Może pójdziesz ze mną? Gwarantuję świetną zabawę- co mi szkodzi? Nie chcę wracać do Ikera. Nie chcę dać mu satysfakcji. On od początku twierdził, że Max nie jest dla mnie. 
-No dobra- powiedziałam i wyszliśmy z parku. 
*
   Po 15 minutach spaceru dotarliśmy na miejsce. 
-Rico!- krzyknął jakiś chłopak, który otworzył nam drzwi -A kogo tu przyprowadziłeś?- spytał i 'przeleciał' mnie wzrokiem. Czułam się lekko skrępowana.
-To jest Jula- przedstawił mnie. 
-Miło mi Cię poznać- odparł. Weszliśmy do środka. Tu impreza jest bardziej kameralna, oczywiście stoją już puste butelki wódki, piwa i jakiegoś alkoholu, którego nie znam. W jednym z rogów siedzi grupka osób, paląca fajkę wodną. W powietrzu wyczuwa się dym papierosowy. 
-Napijecie się czegoś?- spytał się gospodarz.
-Tak-  odparł Rico i podał mi kieliszek wódki.
-No to zdrowie!- powiedział Alan ( imię gospodarza :)). Wypiłam chyba z 5 kolejek. Potem ktoś przyniósł zioło, więc też zapaliłam. Po jakimś czasie poprawił mi się humor. Nie myślałam, że Rico jest taki... Normalny. Piliśmy do rana. Koło 10 pożegnałam się ze wszystkimi i wróciłam taksówką do domu. Tam czekało na mnie piekło. Zapomniałam, że dzisiaj sobota...
*
   W tym rozdziale było wyjątkowo mało dialogów, więc przepraszam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz