czwartek, 25 kwietnia 2013

" Sergio, malujący ściany to niecodzienny widok"

Dzisiaj specjalna dedykacja dla Podgi: Nie smutaj, Mesut i tak woli Ciebie, a Mandy to przykrywka :)
*
-Mówiłeś, że sypialnia nie jest gotowa- dochodzi godzina jedenasta, razem z Sergio leniuchujemy w łóżku.
-Bo nie jest- odparł krótko.
-To gdzie niby jesteśmy teraz?- spytałam i spojrzałam na niego.
-Może Ci wyjaśnię. Teraz jesteśmy w jednym z trzech pokoi gościnnych- o mamo -Każdy z nich ma łazienkę. Oprócz tego jest salon, jadalnia, nasza sypialnia, dwie garderoby, siłownia i jeszcze trzy, dodatkowe łazienki-
-Dużo tego...-
-Wszystko znajduje się na 1200 m kwadratowych. Do tego mamy jeszcze basen i kort tenisowy, a garaż mieści sześć samochodów-
-Mówisz tak, jakbyś nauczył się tego na pamięć-
-Staram się- wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. W końcu wszystko jest tak, jak powinno być -Zapomniałbym. Mamy jeszcze piwniczkę winną-
-A to już nie wiem po co-
-Jak to 'po co'? Wino dobra rzecz- wywróciłam oczami i wstałam z łóżka -Gdzie idziesz?-
-Jeśli mam tu mieszkać, to muszę przywieźć swoje rzeczy- Sergio zerwał się z łóżka i wybiegł z pokoju. Nie mam zielonego pojęcia, co on znowu wymyślił.
-Jula, chodź tu!- weszłam do jakiegoś pokoju, żadnych mebli. Domyślam się, że to jest sypialnia -Tu jestem!- weszłam do połączonego pokoju -Voila!- po pierwsze: ogromna garderoba, po drugie: mnóstwo ubrań. On chyba wykupił wszystkie sklepy w Madrycie -Już nie musisz nic przywozić, wszystko jest kupione- dumny z siebie Hiszpan, objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Wiesz, że nie musiałeś?-
-Ale chciałem- obrócił mnie tak, że teraz stałam do niego twarzą. Nic nie mówiąc po prostu patrzyliśmy się sobie w oczy. Po chwili złożył pocałunek na moich ustach.
-Wiesz co?- spytałam, a Sergio pokręcił przecząco głową -Zaraz się wyszykujemy i jedziemy po zakupy-
-Przecież wszystko tu masz- wskazał na wieszaki pełne ubrań.
-Ale mebli w sypialni nie mamy. Poza tym zgaduję, że lodówka też jest pusta- Hiszpan sprawił wrażenie zakłopotanego -Nie wspominając o środkach czystości, kosmetykach i wszystkich innych bzdetach- jakby mógł o tym pamiętać? -A, pojedziemy jeszcze na chwilę do mnie- spojrzał na mnie i czekał aż się poprawię -To znaczy do Ikera- znowu uśmiech na jego twarzy- i zabiorę stamtąd kilka potrzebnych rzeczy, a przede wszystkim kota. Nie masz nic przeciwko?- uśmiechnął się szeroko.
-Oczywiście, że nie-
*
   Kupno mebli to jakaś masakra! Po pierwsze, żeby dobrać wszystko 'do pary' trzeba się naprawdę bardzo natrudzić. Poza tym mi się coś podoba, a mojemu ukochanemu - nie. W końcu krążąc po mieście, znaleźliśmy sklep, w którym było to, czego szukaliśmy. Właściwie jest tu wszystko, trochę to podobne do słynnej IKEI. Tyle tylko, że tu jest odrobinkę drożej. 
-Wiesz, że to nie będzie pasować do koloru ścian?-
-No to kupimy nową farbę- odparł z uśmiechem Sergio. Kiedy spisywaliśmy numery mebli (później odbiera się je z magazynu) w oczy rzuciła się mi cena. 
-Nie uważasz, że to trochę za drogo?- zdawałam sobie sprawę, że sklep jest 'na poziomie' i że jest tu drogo, ale nie myślałam, że aż tak.
-Nie- odparł krótko. 
-Sergio...-
-Ja płacę, przestań się zamartwiać- 
-No nie jestem przekonana...- 
-Musimy jeszcze znaleźć pasujące zasłony- olał mnie. Dzięki skarbie. 
   Przy kasie suma zakupów była... duża. Żeby nie powiedzieć ogromna. Po pierwsze meble, po drugie Sergio stwierdził, że trzeba kupić wszystko do kompletu (w sumie ma racje), więc nawybierał masę bzdetów typu wazony, obrazki, pseudo rzeźby. Całe szczęście wszystko dowiozą nam do domu, więc o transport nie musimy się martwić. 
-No to teraz jedziemy do Ikera- zarządził Sergio. 
   Z domu zabrałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, między innymi niektóre ubrania, kosmetyki, laptopa, wszystkie zabawki Marcelo (i ogólnie wszystko co jego). Kiedy już wychodziliśmy, Sergio zaprosił Ikera i Sarę na parapetówkę. Data nie jest jeszcze znana, ale kazał im (dokładnie: kazał) zarezerwować sobie już czas. Później skoczyliśmy jeszcze do kilku sklepów (biedny Marcelo przez ten czas musiał siedzieć w transporterze, ten kot tego nie znosi). Najpierw musieliśmy wybrać nowy kolor farby, do pomalowania ścian w naszej sypialni. Tym razem poszło o dziwo szybciej. Następnie skoczyliśmy do sklepu sportowego. 
-Właściwie to co tu robimy?- spytał Sergio, wlokąc się za mną. 
-Od jutra biegam i potrzebuję paru rzeczy-
-O! Zdrowy tryb życia się pani włączył?- spytał drwiąco, ale entuzjastycznie. Nic nie odpowiedziałam, bo znalazłam to, czego szukałam. Przeszperałam jeszcze cały sklep, a potem poszłam wszystko mierzyć.
   Z sklepu wyszliśmy obładowani torbami. Żeby nie było, ja kupiłam tylko spodnie, bluzę, kilka bluzek i buty, ale Sergio to prawdziwy zakupoholik. Nic nie potrzebował, niczego nie szukał, ale ponad 600 euro zostawił, plus moje zakupy, gdyż Hiszpan chce koniecznie udowodnić jaki to z niego gentlemen. 
   Później pojechaliśmy do supermarketu. W domu nie ma żadnego jedzenia, a trzeba uzupełnić lodówkę. W końcu wróciliśmy do domu. Jest godzina dziewiętnasta. Jestem padnięta, a tu jeszcze trzeba się rozpakować. 
   Wieczorem planowaliśmy obejrzeć jakiś film, ale byliśmy tak zmęczeni, że od razu położyliśmy się spać.
*
   Koło ósmej wstałam i poszłam biegać. Sergio nie ma dzisiaj treningu, więc kiedy wychodziłam jeszcze słodko spał. Wzięłam słuchawki, iPoda i wyszłam z domu. Przy okazji biegania, poznam bliżej okolicę. Na dzisiaj zaplanowałam krótki, 30 minutowy bieg, a właściwie trucht. Nie przesadzajmy na początek. 
   Biegało mi się tak dobrze, że dopiero po godzinie wróciłam do domu. Domyślam się, że Sergio jeszcze śpi. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i owinięta w ręcznik poszłam do sypialni. A tam niespodzianka. 
-Co Ty robisz?- spytałam zaskoczona. Sergio, malujący ściany to niecodzienny widok. 
-Nie widać? Za dwie godziny przywożą meble, więc wszystko musi być gotowe- poszłam do mojej, ogromnej garderoby (tak, będę się nią teraz cieszyć na każdym kroku), ubrałam jakieś stare jeansy, koszulkę i dołączyłam do mojego Hiszpana. Oczywiście farba znalazła się nie tylko na ścianach. Sergio znalazł sobie zabawę, mianowicie ganianie za mną z wałkiem umoczonym w farbie. Brzmi mi to trochę dziwnie, ale jakby za wami biegał półnagi facet i mazał was farbą po całym ciele, uznałybyście to za romantyczne i zabawne.
   Nie myślałam, że malowanie może iść tak szybko. Po godzinie mieliśmy już pomalowany cały pokój, a jak tylko skończyłam robić śniadanie, przywieźli nam meble. Sergio instruował 'fachowców' jak i gdzie mają postawić meble, a ja w tym czasie zjadłam śniadanie. 
   Po jakimś czasie, mężczyźni opuścili dom, a Sergio zawołał mnie do pokoju. Jak przekroczyłam próg, stanęłam jak wryta.
-No i co myślisz?- 
-Jest idealnie- wszystko pasuje świetnie, pod każdym względem. 
-Cieszę się, że ci się podoba- złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i mocno przytulił. 
*
   Rozdziału nie było, ponieważ miałam testy i musiałam się uczyć. Przepraszam :) Mam nadzieję, że poprawiłam humor po wczorajszym meczu...
*Pokój w dodatkach :)

3 komentarze:

  1. Świetny <3 Ubóstwiam twojego bloga ;33
    Czekam na kolejny i zapraszam do mnie http://przezjedenwyjazd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że się im świetnie układa :P Cieszy mnie to niezmiernie. A ten dom *.* i pokoje *.* Od razu otworzyłam dodatki żeby zobaczyć haha :)
    Czekam na nn :)
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń