środa, 20 lutego 2013

"No to gdzie jedziemy?"

   Jest już ranek, godzina 10. Spędziłam z Portugalczykiem całą noc i muszę przyznać, że rzeczywiście jest dobry. Nie wiem czy nawet nie lepszy od Sergio. Wieczorem napisałam do Ikera, że nie wrócę na noc, także zero kłopotów.
-Dlaczego tak właściwie do mnie przyszłaś?- spytał Cris, który właśnie się obudził. Odwrócił się twarzą do mnie i pocałował na dzień dobry.
-No właśnie...- nie za bardzo wiem jak zacząć. Siadłam na łóżku.
-Hej, co się dzieje?- spytał Ronaldo. Usiadł za mną i położył brodę na moim ramieniu.
-To co powiem ma pozostać między nami, okej?-
-Jasne-
-Możesz mi zapłacić normalną stawkę?- spytałam i wbił wzrok w dywan.
-Słucham?- chyba lekko go to zaskoczyło.
-Tyle, ile się bierze za noc- spojrzałam na niego.
-Jula, chcesz żebym Cię potraktował jak...- zawahał się - Jak zwykłą dziwkę?-
-Nazywaj to jak chcesz. Po prostu pilnie potrzebuje kasy- wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Cris podszedł do komody, na której leżał jego portfel i wyjął z niego pieniądze.
-600 euro, taka jest stawka- Portugalczyk niechętnie podał mi plik banknotów. Po zjedzeniu wspólnego śniadania, pożegnałam się z Cristiano i pojechałam do domu.
   Po czternastej przyjechał na chwilę Rico, chciał odebrać pieniądze. Kilka minut po jego wyjściu z treningu wrócił Iker. Pomogłam Sarze przygotować obiad i siedliśmy do stołu.
-Gdzie byłaś?- spytał Iker, podając mi miskę z sałatką.
-U koleżanki- w życiu bym mu nie powiedziała, że spędziłam noc u Crisa. Najpierw zabił by jego, a potem mnie. Wolę nie ryzykować.
-Może skoczymy gdzieś po obiedzie?- zaproponował.
-Poza tym byś mi doradziła w kolorze śpioszków dla malucha- dodała Sara. W sumie dawno z nimi nigdzie nie wychodziłam. Trochę mi tego brakuje, więc może czas to nadrobić?
-Możemy iść- resztę posiłku spędziliśmy w ciszy. Po obiedzie nakarmiłam Marcelo i wyszykowałam się.
   Na początek chodziliśmy w trójkę, ale po dwóch godzinach Iker nie dawał rady i się rozdzieliliśmy. My z Sarą poszłyśmy szukać ubranek dla malucha, a mój brat poszedł do sklepu sportowego. Jest zdecydowanie uzależniony od sportu. Po wielkim dylemacie 'żółte czy niebieskie śpioszki' zrobiłam się głodna.
-Przekąsiłabym coś- zaczęłam marudzić, kiedy wyszłyśmy z zakupami ze sklepu.
-Znajdźmy Ikera, a potem pójdziemy na lody?- uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy. Przeszłyśmy po kilku sklepach sportowych, oczywiście w żadnym nie było Ikera. W końcu się znalazł. Sara od razu do niego podeszła, a ja zaczęłam oglądać bluzy.
-Znowu tyle nakupowałyście?-
-Tak jakoś wyszło- odparła Sara.
-Jula! Chodź, patrz kogo spotkałem- wciąż oglądając asortyment, szłam w stronę Ikera.
-Hej- odparł radośnie Sergio. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Cześć Jula- dodał Cris. Jakie to trzeba mieć szczęście, żeby spotkać Ronaldo, który zapłacił mi za seks z nim i Sergio, który zdradza ze mną swoją dziewczyną.
-Twoja siostra trochę zgłodniała, więc chodź coś zjemy- zaproponowała Sara.
-Nie ma sprawy. Chłopaki, idziecie z nami?- napastnik i obrońca zgodnie kiwnęli głowami, a ja się całkiem załamałam. Co to za poroniony pomysł. Po co oni mają iść z nami? Opuściliśmy centrum i poszliśmy do znajdującej się niedaleko jednej z kawiarenek. Siedliśmy przy stoliku i wszyscy zaczęli przeglądać kartę. Oczywiście dziwnym trafem siadłam między Cristiano, a Sergio.
-Ty co wybrałaś?- spytał Ramos, uśmiechając się -Złotko- dodał po chwili nieco ściszonym głosem.
-Przeszła mi ochota na jedzenie, złotko- odparłam z ironicznym uśmiechem.
-Kiedy robimy jakąś imprezę?- spytał Cris.
-Jak wygramy z Barcą- odparł Iker z mega uśmiechem na twarzy -Więc wszystko w Twoich nogach- po kilku minutach kelnerka przyjęła zamówienie ( oczywiście nie obeszło się bez flirtu między kobietą, a Crisem), a po chwili przyniosła cztery puchary, wypełnione lodami po brzegi. Dostałam sms od Rico.
"Mam dla Ciebie paczkę wartą 600 euro"
"Czemu aż 600?"
"Kryzys moja droga. Przyjedź dzisiaj, najpóźniej jutro rano. 
Towar rozchodzi się jak ciepłe bułeczki"   
   Znowu potrzebuję kasy, więc pozostaje mi jedno wyjście. 
"Dzisiaj powtórka z rozrywki" wysłano do Cristiano. Po chwili odpowiedź:
"Ok, więc wracasz ze mną"
Dziwnie pisze się z osobą, która siedzie dosłownie obok Ciebie. Niestety inaczej tego nie załatwię. Po około półgodzinie zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. 
-Ja jadę z Crisem- odparłam, ubierając kurtkę.
-Dlaczego?- spytał Sergio. Akurat nie spodziewałam się, że to on zada to pytanie. 
-Mam pewien projekt ze szkoły i musi mi pomóc- starałam się brzmieć przekonywająco. 
-Tylko nie wracaj zbyt późno- dodał Iker. Dzięki Bogu on nie zadał już żadnego pytania. Aż do samochodu Portugalczyka, Ramos patrzył na mnie lekko podejrzliwym wzrokiem, ale nic już nie powiedział. 
   Od Ronaldo pojechałam prosto do Rico, a koło 1 byłam w domu.

*
KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ

   To już dziś! Sara zaczęła rodzić! Przerażony Iker nie wiedział co robić, więc musiałam się wszystkim zająć. Oczywiście na samym początku zadzwoniłam po karetkę. Przyjechali dosyć szybko. Iker pojechał razem z Sara do szpitala, a ja musiałam jechać na trening Królewskich. W końcu oni są jak rodzina. Zamówiłam taksówkę (boję się trochę prowadzić) i pojechałam na stadion. Na miejscu musiałam jeszcze chwilę na nich poczekać. 
-A co ty tu robisz?- spytał padnięty Karim. Uwielbiam kiedy kończą trening i schodzą do szatni. Są wtedy tacy bezbronni i zmęczeni, że zawsze się z nich śmieje. 
-No więc na początek po prostu szybko się przebierzcie- odparłam z bananem na twarzy. 
-Po co?- spytał Marcelo i osunął się po ścianie. 
-Mam niespodziankę, ale jak się nie pośpieszycie to nic z niej nie wyjdzie- po chwili przyszedł Pepe, który miał klucze do szatni. Ku mojemu zdziwieniu cała drużyna wyszła gotowa po 15 minutach. To szybko jak na nich. 
-No to gdzie jedziemy?- spytał Fabio.
-Tajemnica. Alvaro ja jadę z Tobą, a reszta za nami, ok?- Hiszpan kiwnął głową. 
-To dokąd jedziemy?- spytał, kiedy wyjechaliśmy na jezdnię.  
-Pamiętasz gdzie ostatnio ze mną jechałeś?- 
-Szpital?- spojrzał na mnie Morata, a ja przytaknęłam.
-Sara rodzi- w tym momencie Alvaro gwałtownie zahamował.
-Było tak od razu. Pojedziemy krótszą drogą- szybko zawrócił i przyspieszył. Z boku mijaliśmy resztę Królewskich, która nie za bardzo wiedziała o co chodzi, ale zrobili to samo co Alvaro.  
   W końcu na miejscu. Szybko wysiadłam z samochodu i poprosiłam Moratę, żeby zaprowadził resztę na porodówkę. Kiedy wbiegłam na odpowiedni oddział, od razu zauważyłam Ikera. 
-I co?-  spytałam zdyszana. 
-Nie wziąłem śpioszków... I bucików... W co on się ubierze?- nie za bardzo ogarnęłam. 
-Iker, o czym Ty mówisz?- 
-Smoczka też nie wziąłem... Jestem beznadziejnym ojcem... Jeszcze dziecko nie przyszyło na świat, a ja już je zawiodłem...- schował twarz w rękach.
-Iker weź się w garść!-
-Chce Pan być obecny przy porodzie?- spytał lekarz, który nie wiadomo skąd pojawił się na korytarzu. Iker  gwałtownie wstał i poszedł za lekarzem. Teraz to czego nienawidzę - czekanie. Po dosłownie kilkunastu minutach czekania, Iker wyszedł z sali. 
-Chłopiec!- krzyknął, a cała drużyna Królewskich, plus ja na ich czele, ruszyła na Hiszpana. Wyglądało to jak atak Pepe czy Ramosa na Messiego. Oczywiście mniej agresywnie. Tak więc powitajcie na świecie Gerarda Casillasa.
   Gerard ma "już" dwa tygodnie, więc Sara z Ikerem postanowili wyprawić mu małe party. Na razie życie z małym dzieckiem mnie przerasta. Ikera chyba też, chociaż stara się jak może. Sara natomiast w roli matki czuje się jak ryba w wodzie. Przy okazji muszę się wam pochwalić, że już nie biorę. Jest to równoznaczne z zaprzestanie sypiania z Crisem. Jestem z siebie dumna, bo nie myślałam że tak łatwo będzie mi zerwać z nałogiem. Właśnie przyjechał ostatni gość, czyli Cris. Musi mieć wejście smoka. Zgadnijcie co kupił małemu. 
-Cris on ma dopiero dwa tygodnie. Nie uważasz, że mini-skuter jest dla niego troszkę nieodpowiedni?- spytał Iker, odpakowując prezent. Dziwię się jak Portugalczyk zapakował skuter w papier prezentowy. 
-Oj czepiasz się tatuśku. Jak podrośnie to będzie idealny- 
Przy drugim toaście Iker lekko mnie zaskoczył. 
-Chciałbym wznieść toast za moją siostrę, która dostała stypendium i jutro leci na 5 miesięcy do Londynu - w tym momencie Królewscy zamarli. 
-Jak to "wyjeżdża"?- spytał zaskoczony Alvaro. 
-Później wszystko wytłumaczę, ale póki co skupmy się na Gerardzie- odparłam. Dalszy scenariusz imprezy   znacie, bo to już klasyk. Pepe i Fabio narąbani w cztery dupy, a reszta powoli zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością. Jako, że to moja ostatnia, spokojna noc w Madrycie, chcę ją spędzić z pewną osobą. Chyba domyślacie się nawet z kim.
-Chodź- szepnęłam Ramosowi do ucha. Po raz pierwszy to ja proponuję mu pójście do łóżka. Jemu się to spodobało, bo nie zadał żadnego pytania. Po prostu wstał z krzesła i poszliśmy do mojego pokoju.
-Chcę, żeby ostatnia noc w Madrycie była idealna i mam nadzieję, że spełnisz moje marzenie- odparłam. Na twarzy Sergio pojawił się uśmiech, po czym przystąpił do działania.  
*
   Mam nadzieję, że wszystko trzyma się "kupy" :D

6 komentarzy:

  1. No cóż, cieszę się że zerwała z nałogiem. I mały Gerard Casillias jest już na świecie *.* (oczywiście na tym świecie blogowym ;d). Londyn... Będzie ciekawie ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. http://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/ nowy rozdział ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. piszesz nowe rozdziały?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! nominowałam Cię do Liebster Awards :3
    http://bvb-echte-liebe.blogspot.com/2013/02/liebster-awards-3.html

    OdpowiedzUsuń